Quantcast
Channel: Porady Herrbaty
Viewing all 141 articles
Browse latest View live

Jak zrobić dobre smoothies

$
0
0

Somoothie (smoothee lub smoothy – nazwa pochodzi od gładkiej konsystencji produktu) - zmiksowany i schłodzony koktajl na bazie owoców, o gęstej i kremowej konsystencji. Najczęściej przygotowuje się go, miksując świeże owoce z lodem, czasami też z dodatkiem jogurtu lub mleka. Może idealnie zastąpić śniadanie lub przekąskę w ciągu dnia. Smoothie to bomba witaminowa, zawiera mnóstwo witamin, minerałów, antyoksydantów, białek i zdrowych tłuszczów.

Smoothie najprawdopodobniej wymyślił Stephen Kunau, który pod koniec lat 60. opracował jego recepturę. Gdy miał kilkanaście lat serwował mleczne koktajle w jednej z amerykańskich restauracji, ale ze względu na rozmaite dolegliwości (Kunau miał alergię na białko, cierpiał także na cukrzycę), nie mógł ich jednak spożywać. Z tego powodu postanowił stworzyć recepturę odżywczego napoju, którego bazę stanowić będą mrożone i świeże owoce.



Pierwsze smoothies powstawały w domach osób, które posiadały blender elektryczny. Koktajle stały się popularne w Stanach Zjednoczonych pod koniec lat 60 za sprawą sprzedawców lodów oraz sklepów ze zdrową żywnością . Od lat 90. smoothies zaczęły się rozprzestrzeniać na całym świecie w popularnych sieciach kawiarnianych i barach oraz w supermarketach w wersji butelkowej.

Dziś obserwujemy nawrót mody na koktajle przecierowe, półki aż pękają od kartonów z pysznymi napojami... A może by tak samemu zrobić smoothie w domu? Jak!? Już Wam mówię :)

Po pierwsze przęt
Do robienia smoothies przyda się blender typu "smoothie to go". Ja posiadam AURA MIX&GO firmy Russell Hobbs i jestem z niego baaardzo zadowolona <3 Oczywiście można wykorzystać jakikolwiek blender lub mikser :)


Składnik główny
Wybierz owoce - dowolne rodzaje, w zależności od tego co lubisz. Owoce mogą być świeże lub mrożone.
W szczególności polecam:
- melon
- mango
- gruszka
- owoce leśne
- banan
- ananas
- kiwi
- awokado
- arbuz
- jabłko

Baza
Do koktajlu należy dodać około jednej szklanki płynu.
Do wyboru mamy:
- wodę (może być także kokosowa)
- herbatę
- mleko ( również migdałowe, ryżowe i sojowe)
- sok owocowy
- kawę mrożoną

Zagęszczacz
Przydatny - ale nie konieczny. Koktajl z tymi dodatkami uzyskuje odpowiednią konsystencję, co dodatkowo tworzy go bardziej pożywnym.
W tym celu można dodać:
- lody (lub czysty lód)
- płatki owsiane, nasiona chia, siemię lniane
- jogurt naturalny, maślanka lub kefir
- wiórki kokosowe (lub miąższ z orzecha kokosowego)
- masło orzechowe

Dodatkowe walory smakowe
Można urozmaicić smak, dodając do koktajlu brązowego cukru, przypraw, owoców lub ziół. Cynamon na przykład doda słodyczy, bez dodatkowych kalorii...
Dodać możesz:
- syrop klonowy
- miód
- cynamon
- ekstrakt z wanilii
- stewię
- zioła (bazylia lub mięta)
- brązowy cukier
- sałaty (rukola, jarmuż)


Jeszcze więcej witamin
Jeśli chcesz żeby Twój koktail miał jeszcze więcej witamin dodaj do niego Superfoods takie jak...
- spirulina
- kakao
- jagody Goji
- białko w proszku
- mielone siemię lniane
- kiełki
- pyłek pszczeli
- oleje

Polecam :) Smacznego!!!



Jadowita pielęgnacja twarzy - BEE PURE BEE VENOM FACE MASK

$
0
0

Dzięki uprzejmości firmy BEE YES miałam okazję przetestować maskę do twarzy z serii Bee Pure. Kosmetyki Bee Pure to naturalne kosmetyki odmładzające z miodem Manuka UMF 20+ i jadem pszczelim, które przywędrowały do nas z dalekiej Nowej Zelandii, z ojczyzny miodu Manuka.
Jeden z głównych skłądników, jad pszczeli (apitoksyna), stosowany był już w dawnej medycynie. Medycyna ludowa traktowała go jako naturalny i skuteczny środek w leczeniu wielu chorób. Teraz możemy wypróbować jego magiczną moc w serii Bee Pure...
Produkty z jadem pszczelim wywołują mikroobrzęki - ma ona myśleć, że została ukąszona. W ten sposób kosmetyki mobilizują ją do leczenia. Poprawia się krążenie krwi, zwiększa się produkcja kolagenu i elastyny, dzięki czemu skóra się napina i ujędrnia oraz zachowuje sprężystość.



Od producenta:
Jest to już druga generacja maseczki do twarzy na bazie jadu pszczelego, która zawiera najwyższej jakości miód Manuka pochodzący z Nowej Zelandia z unikalnym, antybakteryjnym faktorem UMF 20+ . Maseczka dostarcza zarówno natychmiastowych, jak i długotrwałych korzyści w wyglądzie twarzy.
Efekt natychmiastowy to mikroobrzęki wywołane przez jad pszczeli, które wygładzają skórę, zmniejszając widoczność zmarszczek. Jad pszczeli stymuluje również produkcję białek: kolagenu i elastyny, co zapewnia długotrwały efekt odmłodzenia.
Kremu/ maseczki można stosowac do dwóch razy dziennie, jako kremu pielęgnacyjnego na dzień/ na noc lub jako maseczki na specjalne okazje.
JAKO KREM PIELĘGNACYJNY NA DZIEŃ I NA NOC:
Krem stosuje się codziennie rano i/ lub wieczorem po oczyszczeniu twarzy. Ruchami okreżnymi delikatnie wmasować krem, nie zapominając o szyi i dekolcie. Może być również stosowany pod makijaż, jednak lepszym do tego produktem jest Bee Venom Serum, jako podstawa makijażu.
JAKO MASECZKA:
Nałożyć obfitą warstwę maseczki na twarz i szyję, uważając na okolice oczu i pozostawić na ok. 20 - 30 minut. Nadmiar maseczki delikatnie usunąć zwilżoną chusteczką.


KORZYŚCI POTWIERDZONE BADANIAMI:
zwiększa jędrność i elastyczność skóry (100%)
poprawia napięcie skóry (95%)
widocznie wygładza skórę (84%)
poprawia nawilżenie skóry (95%)
łagodzi zmarszczki (79%)
regeneruje naskórek (84%)
zmniejsza wielkość porów (74%)
zapewnia odczucie pielęgnacji skóry (100%)
zapewnia odczucie odżywienia skóry (95%)

Skład: oczyszczony jad pszczeli z peptydamimiód manuka o unikalnym faktorze UMF20+ pochodzący z Nowej Zelandi i olej jojoba
INCI: Aqua (Water), Glycerin, Stearic Acid, Theobroma Cacao Seed (Cocoa) Butter, Butyrospermum Parkii (Shea) Butter, Decyl Oleate, Caprylic Capric Triglyceride, Cetearyl Alcohol, Glyceryl Stearate,Simmondsia Chinensis (Jojoba) Seed Oil, Leptospermum Scoparium Mel (Manuka) Honey, Carbomer, Leptospermum Scoparium (Manuka) Leaf Oil, Pea (Pisum sativum) Extract, Hydrolyzed Wheat Protein, Lavandula Angustifolia (Lavender) Oil, Manuka Mel (Honey) UMF 20Ascorbic Acid (Vitamin C), Tocopheryl Acetate (Vitamin E), Phenoxyethanol, Potassium Sorbate, Menthyl Lactate, Niacinamide (Vitamin B3), Calcium Pantothenate (Vitamin B5), Pyridoxine HCI (Vitamin B6), Beta Carotene, Bee Venom (Apitoxin):

Cena: 259 zł/50 g


Moja opinia:
Maseczka jest zamknięta w złotym słoiczku z czarną nakrętką. Słoik wygląda jakby był szklany ale jest zrobiony z grubego, utwardzonego plastiku. Opakowanie jest bardzo eleganckie i przyjemne dla oka.
W środku znajdziemy treściwy i gęsty krem - nawet po wywróceniu opakowania do góry nogami nic się z niego nie wyleje ;) Bardzo lubię takie konsystencje. Zapachu prawie w ogóle nie czuć, to taka delikatna nutka kwiatowa. Kosmetyk doskonale rozprowadza się na skórze. Jeśli nałożymy grubszą warstwę, to mamy maseczkę, jeżeli nałożymy odrobinkę, mamy krem - ciekawe rozwiązanie. Aplikacja produktu jest przyjemna i łatwa, równie prosto usuniemy z twarzy jej nadmiar. Bee Pure świetnie się wchłania, nie jest tłusty ale pozostawia lekki film - taki woskowy.



Działanie maski Bee Pure widać niemalże od razu. Napięcie skóry zwiększa się, skóra jest promienna i świeża. Z dnia na dzień jest bardziej nawilżona i odżywiona. Choć nie mogę powiedzieć, że mam ich dużo... to jednak dzięki Bee Pure wszystkie zmarszczki i drobne załamania są doskonale wygładzone. Maska stosowana regularnie co drugi dzień pozwala na utrzymanie tego efektu przez dłuższy czas. Naturalna alternatywa dla botoksu w strzykawce!
Maska nie zapycha, nie wywołuje podrażnień... działa perfekcyjnie!




Dużym minusem może być cena - ale przecież zawsze możemy "zamówić" ją sobie u Mikołaja, albo na urodziny. Będzie też doskonałym prezentem dla przyjaciółki lub mamy. Jeśli dużo wydajesz na zabiegi upiększające - warto zamienić je na kosmetyki z serii Bee Pure!

Jesienna szarlotka - przepis na jabłkowe smoothie

$
0
0

Odkąd w moim domu pojawił się blender Aura MIX&GO zaczęłam eksperymentować. Coraz częściej i chętniej robię koktajle i przeważnie z tego, co akurat znajdę pod ręką. Dzisiaj zapraszam na jesienną inspirację, szarlotkę w płynie :)






Składniki(na dwie porcje):
- 1 jabłko
- 1 szkl. mleka
- 1/2 banana
- 1/2 łyżeczki cynamonu
opcjonalnie polecam dodanie sproszkowanej wanilii i mielonego siemienia lnianego


Sposób wykonania:
Miksujemy wszystko do uzyskania jednolitej masy. Gotowy koktajl wlewamy do szklaneczek i pijemy ze smakiem!







Smak koktajlu jest pyszny i bardzo słodki - nie trzeba dodatkowo słodzić :) Mi bardzo przypasował i właśnie idę zmiksować kolejną porcję. Polecam!



WRACAM PO PRZERWIE!

$
0
0

Kochani, witam Was serdecznie po dłuuuuugiej przerwie :) 
Nawarstwiło się parę spraw... przeprowadzka, brak internetu, praca i pogorszenie stanu zdrowia. Przerwa od bloga była mi potrzebna, chociaż bardzo mi Was brakowało! A Wy... tęskniliście?
U mnie coraz lepiej, powoli ogarniam zaległości i postaram się znów być regularnym użytkownikiem BLOGGER'a ;)

Tymczasem w Edynburgu jesień w pełni. Dziś wieje tak mocno, że aż strach wyjść z domu. Chyba na całym globie szaleje jakiś huragan, bo w Polsce to samo. Nic nie szkodzi, lubię siedzieć pod kocykiem i słuchać gwizdu wiatru i stukotu deszczu o szybę! Jednak mogłoby być przy tym bezpieczniej i mniej szkód.
Dziś nie robiłam w zasadzie nic - brakowało mi takiego beztroskiego dnia, który mogłabym przeznaczyć tylko dla siebie. Wymoczyłam się w gorącej kąpieli z dodatkiem magnezu, odpisałam na zaległe maile, poleżałam i obejrzałam ROZMOWY W TOKU. Upiekłam chleb, zapach ciepłego bochenka roznosi się po całym domu... Będzie świeżutki i chrupiący na śniadanie. Odpoczywam, bo jutro wstaję o świcie do pracy ;) Ale zanim Was pożegnam, chciałam podzielić się z Wami kilkoma zdjęciami. Niestety większość w kiepskiej jakości, bo "cykane" telefonem. Mimo wszystko liczę na to, że Wam się spodobają.

Poranki są tutaj cudowne :)







Zachody jeszcze piękniejsze!








Tak, widoki z okna cieszą nasze oczy :)







W ogóle jesień to najfajniejsza pora roku <3














Pozdrawiam i życzę dobrej nocy :*
Herrbata :)

Pietruszka i pasternak

$
0
0
Zanim wyjechałam do UK, zastanawiałam się nad różnicami, które mogą mnie tutaj spotkać. Wydawało mi się, że nie odczuję dużej zmiany w kwestii żywienia i że większość owoców i warzyw będę mogła kupić bez problemu. Znalazłam tutaj sporo egzotycznych owoców, które w Polsce są niedostępne lub przerażająco drogie. Jednak w kwestii warzyw mocno się zawiodłam.
Moją ulubioną zupą jest rosół i nie chwaląc się - robię najlepszy na świecie ;) Niestety odkąd mieszkam w Szkocji bardzo rzadko gości na moim stole. Ciężko jest dostać seler i korzeń pietruszki, natomiast w polskich sklepach cena tych warzyw jest dość wygórowana.
Kiedy ostatnio natrafiłam na białe korzenie podpisane PARSNIP nie zastanawiając się długo, załadowałam do siatki kilka sztuk. Kiedy jednak zaczęłam obierać warzywa, zdziwiłam się. Zamiast intensywnego zapachu pietruszki, poczułam słodki smak marchewki... No tak... "parsnip" to pasternak a "parsley" to pietruszka... Wyglądają niemalże identycznie, biały, długi, zwężający się ku dołowi korzeń. Bardzo łatwo o pomyłkę, dlatego chciałam Wam dziś krótko opisać jak odróżnić pasternak od pietruszki.



Pasternak
Jest znacznie większy od pietruszki i bardziej zaokrąglony u nasady, kształtem przypomina marchewkę. W miejscu naci powinien mieć delikatne wgłębienie z ciemną obwódką. Pasternak ma specyficzny, przyjemny zapach - podobny troszkę do marchewki i selera. W smaku jest słodki, orzechowy smak.
Od pietruszki odróżnia go także nać. Pasternak ma liście jaśniejsze i pokryte od spodu włoskami.
Działa moczopędnie, reguluje krążenie i ma działanie przyśpieszające trawienie a przy tym działa uspokajająco. W 100 gramach ugotowanego pasternaku jest niewiele ponad 120 kalorii, kwas foliowy i magnez. Taka porcja warzywa w jednej trzeciej pokrywa dzienne zapotrzebowanie na witaminę C. Pasternak jest także bogaty w błonnik. Bogaty w potas, może pomóc w zmniejszeniu cholesterolu i wzdęciom
Młody, utarty pasternak idealnie nadaje się jako dodatek do sałatek. Popularne jest także purée z pasternaku (najlepiej z masłem, solą i pieprzem) oraz racuchy. Warzywo pokrojone w kostkę dodaje smaku zupom i potrawom duszonym, ale uwaga - nie należy dodawać go zbyt wcześnie ze względu na miękką konsystencje, łatwo można go rozgotować.
Odradza się jedzenie liści pasternaku, ponieważ mogą wywołać podrażnienia na skutek obecności fototoksycznych pochodnych kumaryny.
Jest łatwo dostępny w sklepach w UK.



Korzeń pietruszki
Długi i smukły, jest dużo mniejszy od pasternaku i nie posiada wgłębienia u nasady. Jest bardziej aromatyczny i nie jest słodki. Liście pietruszki są ciemnozielone, gładkie i pozbawione włosków.
Pietruszka ma działanie moczopędne, zalecana jest przy bólach brzucha i wzdęciach. Zmniejsza napięcia mięśni gładkich dróg moczowych i jelit, ułatwia trawienie i przyswajanie pokarmów. Zawiera witaminę A, C, K, żelazo i jodynę. W jej korzeniu znajdują się także m.in. olejki eteryczne, flawonoidy, kumaryny i śluzy, a także witaminy i sole mineralne. Jest idealna do przyprawiania sałatek i zup sporządzonych z innych warzyw.
W UK pietruszka jest dostępna przeważnie tylko w polskich sklepach.

Magnez i jego rola w organizmie

$
0
0
Kilka miesięcy temu zaczęłam nową pracę. Nie było lekko. Wstawałam o czwartej, często zostawałam na nadgodzinach. Choć wcześniej piłam kawę "od święta", to nagle nie wyobrażałam sobie bez niej dnia. Na stołówce kubek czarnego espresso kosztował zaledwie 32 pensy i nawet nie wiem kiedy zaczęłam pić po cztery mocne kawy dziennie. Nie miałam problemów ze snem, ale nie sypiałam więcej niż 6 godzin. Po prostu brakowało mi czasu, oddałam się całkowicie pracy. Po miesiącu zaczęłam opadać z sił. Z dnia na dzień czułam się coraz gorzej, coraz bardziej zmęczona. Obwiniałam za to pracę i poranne wstawanie - dlatego starałam się spać więcej, ale też piłam więcej podwójnych espresso.

Któregoś dnia w pracy dostałam ataku hiperwentylacji. W skrócie, dla niewtajemniczonych, hiperwentylacja to jest szok tlenowy, spowodowany zbyt szybkim oddychaniem. Choć organizm nie potrzebuje dodatkowej porcji tlenu, oddycha się głębiej i szybciej. Prowadzi to do obniżenia stężenia dwutlenku węgla we krwi i jej alkalozę, co w konsekwencji skutkuje zaburzeniami wielu procesów chemicznych regulujących pracę układu nerwowego. Podczas ataku kręci się w głowie, ma się przyspieszony rytm serca, trudności w zaczerpnięciu powietrza, mrowienie w całym ciele, szczególnie palców dłoni i obszaru wokół ust i zaburzenia widzenia. Atak hiperwentylacji może trwać od 10 minut nawet do kilku godzin...
Zwolniono mnie z pracy i odwieziono do domu. Dochodząc do siebie zastanawiałam się, co tak właściwie się stało, skąd takie nagłe pogorszenie stanu zdrowia... No i tak leżąc, rozmyślając, poczułam jak zaczęło drgać mi oko. Nagle dostałam olśnienia. Wszystko zaczęło się układać. Stres, zmęczenie, kawa i śmierć ojca z którą nie umiem się pogodzić... W dodatku odkąd przyjechałam do UK piłam tylko filtrowaną wodę. To połączenie jest zabójcze i na pewno brakuje mi magnezu. "To tylko magnez" - pomyślałam.

Niestety to "aż magnez". Z jego niedoborem walczę już dwa miesiące i nie jest to takie proste, jak mi się na początku wydawało. Kawy w ogóle nie tykam, bo jak po miesiącu napiłam się espresso, znów dostałam hiperwentylacji :/ To proces długotrwały, uzupełnienie niedoboru magnezu może trwać nawet do kilku miesięcy. Im więcej dostarczymy go organizmowi naraz, tym mniej się przyswoi. Magnez należy bowiem do minerałów, który musi być dostarczany w małej ilości przez cały czas. Reszta, której organizm nie jest w stanie zagospodarować, jest wydalana wraz z moczem.
Wpadłam na pomysł napisania serii wpisów o tym pierwiastku - myślę, że w obecnych czasach sporo z Was walczy z niedoborem magnezu i chętnie dowie się więcej w tym temacie. 


W obecnych czasach jesteśmy narażeni na stres, metale ciężkie i coraz mniej wartościowe jedzenie. Żyjemy szybko, doładowujemy się kawami i "energetykami", a z braku czasu żywimy się głównie pokarmami przetworzonymi chemicznie... To wszystko ma niemały wpływ na poziom magnezu - który bezsprzecznie jest jednym z najważniejszych makroelementów w ludzkim organizmie.
Do najważniejszych funkcji magnezu należy jego wpływ na wytwarzanie i aktywność licznych enzymów. Magnez aktywizuje ponad 300 enzymów niezbędnych w procesach życiowych naszych komórek. Chroni układ nerwowy, kostny, trawienny i krążenia. Bierze udział w syntezie kwasów tłuszczowych (otyłość może być spowodowana brakiem magnezu), zapobiega poronieniu, gwarantując zdrowe potomstwo. Magnez odpręża i uspokaja, odmładza, zmniejsza ciśnienie krwi i znosi arytmię serca.
Warto wiedzieć, że magnez ułatwia przyswajanie wapnia, zazwyczaj niedobory tych pierwiastków "idą w parze". Jednak niezwykle istotna jest odpowiednia proporcja wapnia do magnezu - ich stosunek powinien wynosić 2:1. Nieodpowiednie spożycie białek (niskie lub nadmierne), fosforany, fityniany i wysoka zawartość tłuszczu wpływają negatywnie na jego przyswajanie.

Magnez należy do pierwiastków słabo przyswajalnych.
Na niedobory magnezu narażeni są głównie ludzie żyjący w stresie, palący papierosy i nadużywający picia czarnej kawy. Również źle zbilansowana dieta, może spowodować braki tego pierwiastka w organizmie. Z pokarmów wchłania się go zaledwie 15-40 %! Przede wszystkim martwić powinny się osoby, żywiące się w większości jedzeniem przetworzonym termicznie (gotowanym) i unikające jednocześnie spożywania nieprzetworzonych warzyw i owoców. Przyswajalność z pożywienia ograniczają m.in.: kwas fitynowy, szczawiowy (jarzyny i otręby zbóż), wolne nasycone kwasy tłuszczowe (tłuste mięsa i tłusty nabiał). Związki te tworzą z magnezem trwałe połączenia chemiczne, które uniemożliwiają połączenie jonu magnezowego z aminokwasami i jego transfer do krwiobiegu. Także nadmiar fosforu w diecie może zakłócać wchłanianie magnezu (a także wapnia, żelaza i cynku). Produkty o dużej zawartości fosforanów to na przykład: mięso, napoje gazowane i tzw. "kolorowe", np. Coca-Cola, niektóre środki na nadkwasotę i zgagę, mleczko skondensowane i inne.
Czy wiesz, że 0,3 litra coli wypite w ciągu dnia całkowicie blokuje przyswajanie wapnia i magnezu?
O niedobory magnezu mogą być spokojni ludzie, którzy spożywają duże ilości bogatego w jony magnezu chlorofilu (zawartego w zielonych liściastych warzywach, kiełkach, chlorelli, spirulinie) jak również bogate w magnez pestki, orzechy i suszone owoce (dynia, słonecznik, sezam, migdały, orzechy włoskie, rodzynki, daktyle, morele itd.). W naszej tradycyjnej, polskiej diecie największym źródłem magnezu są produkty zbożowe (37%), mleko i jego przetwory (19%) oraz ziemniaki (18%). Oblicza się, że w dzisiejszych czasach realizujemy jedynie 60% zapotrzebowania na magnez.



W następnym poście napiszę Wam, po czym poznać niedobór magnezu w naszym organizmie. Zapraszam serdecznie :)

Pisząc ten artykuł opierałam się na pracach:

Płynne złoto - Bee Pure Bee Venom Serum

$
0
0

Kilka miesięcy temu otrzymałam od firmy BEE YES kosmetyki z serii Bee Pure. Zachwyciłam się ich maską do twarzy (opisywałam ją TUTAJ), którą aktualnie stosuję jako krem do twarzy. Dzisiaj chciałabym przedstawić Wam kolejny cudowny produkt tej marki, mianowicie serum :)
Kosmetyki Bee Pure to naturalne kosmetyki odmładzające z miodem Manuka UMF 20+ i jadem pszczelim, które przywędrowały do nas z dalekiej Nowej Zelandii, z ojczyzny miodu Manuka.
Jeden z głównych skłądników, jad pszczeli (apitoksyna), stosowany był już w dawnej medycynie. Medycyna ludowa traktowała go jako naturalny i skuteczny środek w leczeniu wielu chorób. Teraz możemy wypróbować jego magiczną moc w serii Bee Pure...
Produkty z jadem pszczelim wywołują mikroobrzęki - ma ona myśleć, że została ukąszona. W ten sposób kosmetyki mobilizują ją do leczenia. Poprawia się krążenie krwi, zwiększa się produkcja kolagenu i elastyny, dzięki czemu skóra się napina i ujędrnia oraz zachowuje sprężystość.



Od producenta:
Serum na jadzie pszczelim ma bardzo skuteczne i intensywne działanie odmładzające i odbudowujące. Wystarczy niewielka ilość, aby uzyskać widoczny efekt, a zastosowane drobinki 24-karatowego złota nadają cerze wyjątkowego blasku.
Serum nakłada się na oczyszczoną twarz. Zawarty jad pszczeli wytwarza mikroobrzęki, wygładzające zmarszczki. Jednocześnie jad pszczeli stymuluje produkcję kolagenu i elastyny, białek odpowiedzialnych za odbudowę zniszczonych komórek. Rezultaty będą widoczne od razu, jednak właściwy efekt osiągnie się po okresie dwóch, trzech tygodni stosowania.
Serum tworzy bardzo dobrą bazę pod makijaż. Podobnie jak pozostałe nasze produkty, jest testowane dermatologicznie i odpowiednie dla wszystkich rodzajów cery.


KORZYŚCI POTWIERDZONE BADANIAMI:
  • nadaje cerze blasku (100%)
  • poprawia napięcie skóry (95%)
  • zwiększa jędrność i elastyczność skóry (90%)
  • widocznie wygładza skórę (85%)
  • regeneruje naskórek (90%)
  • zapewnia odczucie odżywienia skóry (95%)
  • zapewnia odczucie pielęgnacji skóry (95%)
  • poprawia nawilżenie skóry (100%)
Skład: Oczyszczony jad pszczeli z peptydami, miód manuka o unikalnym faktorze UMF20+ pochodzący z Nowej Zelandii, 24-karatowe złoto w postaci drobnych płatków, aloes
INCI: Aqua/ Water, Hydrolyzed Wheat Protein, Marine Collagen, Glycereth 26, Bis-PEG-18 Methyl Ether Dimethyl Silane, Dimethicone (and) Dimethiconol, Acrylates C10-C30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Phenoxyethanol, Manuka Mel (Honey) UMF 20,
Tocopheryl Acetate (Vitamin E), Aloe Barbadensis Leaf Extract (Aloe Vera), Lavandula Angustifolia (Lavender) Oil, Ascorbic Acid (Vitamin C), Niacinamide (Vitamin B3), Calcium Pantothenate (Vitamin B5), Pyridoxine HCI (Vitamin B6), Pigment (Cl. 77000)
Parfum, Menthyl Lactate, 24K Gold ( as Gold Leaf) Cl. 77480, Bee Venom (Apitoxin), Beta Carotene

Cena: 209,00 zł/30ml


Moja opinia:
Serum zostało zamknięte w buteleczce, wykonanej z porządnego plastiku - wygląda jak szkło, ale jest lekka i się nie stłucze przy ewentualnym upadku. Dzięki przezroczystemu opakowaniu możemy śledzić ile pozostało nam jeszcze produktu. Kosmetyk aplikujemy pompką, która odmierza idealnie jego potrzebną ilość. Bee Venom jest bardzo wydajny, jedna pompka wystarczy na całą twarz i szyję.



Z buteleczki wydobywa się złociste serum o konsystencji lekkiego musu. Jego zapach jest bardzo przyjemny i kojarzy mi się z latem. Przypomina mi się zapach balsamów do opalania i kremów brązujących. Serum równomiernie rozprowadza się, szybko się wchłania, nie zostawiając na skórze żadnego filmu. Skóra nie lepi się, nie jest obciążona, nie zapycha się.



Dzięki drobinkom złota skóra staje się rozświetlona i delikatnie się mieni, optycznie ją odmładzając. Nie jest to efekt bombki, ale wrażliwym może przeszkadzać. Na szczęście serum idealnie nadaje się pod podkład i jeśli przykryjemy makijażem, niczego nie widać. Oczywiście kosmetyk nadaje skórze nie tylko blask, doskonale nawilża, odżywia i wygładza. Już po kilku chwilach od nałożenia Bee Pure Venom, skóra jest ujędrniona i napięta - efekt natychmiastowego liftingu. Serum wygładza drobne zmarszczki, nie ściągając przy tym skóry.


Kosmetyku używam już parę miesięcy i moja cera wygląda z każdym dniem lepiej. Na co dzień nie stosuję nawet podkładu, bo nie mam takiej potrzeby.
Często słyszę komplementy na temat skóry twarzy... zwłaszcza gdy mówię, że mam już ponad 30 lat ;) To serio działa! Serum Bee Venom stało się moim ulubieńcem i już planuję zakup kolejnego opakowania!



Wysoka cena kosmetykówBee Pure może trochę odstraszać. Wynika ona przede wszystkim z trudności zbierania jadu. Pszczelarze podłączają arkusz szkła do przewodów o niskim napięciu, przez co pszczoły otrzymują niewielki wstrząs energii elektrycznej. Uwalniają one jad, ale zachowują swoje żądła i nadal żyją. Innym powodem, są drogocenne składniki, płatki 24 karatowego złota oraz miód manuka. Mimo wszystko uważam, że warto... ja dopisuję do listy dla Świętego Mikołaja :)

Pozdrawiam, Herrbata :)

LADY COMP - dwa miesiące stosowania komputera cyklu

$
0
0

W lipcu postanowiłam zakończyć antykoncepcję hormonalną. O jej negatywnych skutkach na kobiece ciało pisałam tutaj -> KLIK! Zapraszam serdecznie tych, co nie czytali jeszcze tej notki :)
Uważam, że decyzja o porzuceniu pigułek była genialna choć na pierwszą miesiączkę czekałam baaardzo długo, pojawiła się dopiero w październiku. Myślę, że zanik menstruacji był spowodowany niedoborem magnezu, na szczęście wszystko chodzi teraz jak w zegarku... biologicznym.
Tabletki brałam praktycznie 12 lat (z małymi przerwami) i zastanawiała się jak będę się czuła po ich odstawieniu. Odeszły bóle migrenowe, które pojawiały się co miesiąc, na kilka dni przed miesiączką. Bardzo mnie to ucieszyło, były nie do zniesienia i żadna tabletka przeciwbólowa nie pomagała na nie. Bóle miesiączkowe zmniejszyły się z kilku dni, do kilku godzin - nospa poszła w odstawkę ;) Niestety strasznie wysypało mnie na brodzie. O krosty obwiniam zmianę hormonów, ale tak naprawdę to również może być wina magnezu. Bałam się, że przytyję (kiedyś nabrałam kilogramów robiąc przerwę od hormonów), ale nawet zrzuciłam już trochę.



Lady Comp budzi mnie każdego dnia o czwartej nad ranem. Przeważnie o tej porze wstaję do pracy, dlatego ta godzina najbardziej mi pasowała. Na leżąco mierzę temperaturę, dopiero potem wstaję do łazienki.


Zaraz po zmierzeniu temperatury, komputerek informuje mnie, czy mogę dziś uprawiać bezpiecznie seks ;) Pomiar trwa ok. 30-40 sekund i jest automatycznie zapisywany przez komputer i analizowany. W tej samej chwili urządzenie podaje informację dotyczącą płodności. W pierwszych dwóch-trzech miesiącach się poznajemy i dlatego LADY COMP daje częściej "czerwone światełko". Na bordowo zaznaczony jest dzień owulacji, na żółto dzień w którym pominęłam pomiar temperatury, natomiast na zielono dni niepłodne (skuteczność metody w indeksie Pearla 0,7). Po dwóch miesiącach stosowania częściej pojawia się "zielone światełko", Producent zapewnia, że po trzech cyklach nauki, komputer cyklu wykorzystując uzyskane dane oraz bazę cykli miliona kobiet wgraną do oprogramowania, zmniejszy ilość czerwonych lampek do niezbędnego minimum.


Lady Comp jest niesamowicie prosty w użyciu, wystarczy tylko poranne mierzenie temperatury! Niesamowite! Ten komputerek powinien być przyjacielem każdej kobiety <3



Jeśli zaciekawił Was temat komputerków cyklu - zapraszam na stronę producenta - LADY COMP. Tam znajdziecie dużo więcej informacji na temat tego urządzenia. Ponadto mam do sprezentowania bon rabatowy 10% na dowolny Komputerek Owulacyjny - jeśli chcesz, wyraź chęć i podaj maila w komentarzu.
Jeśli macie jakieś pytania, zapraszam do zamieszczania ich pod artykułem :)

Suplement diety BIOKAP Anticaduta Donna dla Kobiet

$
0
0



Ta jesień była (jest!?) tragiczna dla moich pasm. Osłabienie organizmu i stres spowodowały, że zaczęły nadmiernie wypadać i stały się suche i łamliwe. Z powodu przeprowadzki nie miałam czasu na ich olejowanie. Nie wiedziałam co robić, włosy to moja miłość...
Postanowiłam sięgnąć po jakiś dobry suplement, ponieważ wiem że warto w takim momencie chwycić po tabletki (bujna czupryna dzięki suplementom?). No i padło na BIOKAP Anticaduta Donna. Postanowiłam zaufać firmie BIOS LINE ponieważ jestem miłośniczką ich fantastycznych farb (możecie zobaczyć recenzje z farbowania TU i TU), natomiast ich rewelacyjny szampon BIOKAP ANTICADUTA spisał się ostatnio doskonale (recenzja TUTAJ!).



Od producenta:
O nadmiernej utracie włosów u kobiet decyduje wiele czynników. Najczęstsze to stres, zmiana pór roku, zbyt radykalne zabiegi fryzjerskie, wahania hormonalne, nieprawidłowa dieta. BIOKAP Anticatuda Donna został opracowany wyłącznie z myślą o kobietach. Zawiera Proso, Skrzyp Polny, Dzięgiel Chiński, Izoflavony z Soi, cynk, selen, miedź, witaminy (A, E, B12, kwas foliowy i biotynę) oraz L-Cystynę, L-Metioninę, PABA i kwas foliowy. Miękka forma kapsułki gwarantują lepszą wchłanianie i efektywność.
Skład: Olej sojowy, proso w oleju z kiełków pszenicy, żelatyna, L-cysteina, stabilizator: glicerol, witamina C, substancja zagęszczająca: mono- i diglicerydy kwasów tłuszczowych, L-metionina, ekstrakt ze skrzypu polnego, kwas para-aminobenzoesowy, emulgator: lecytyny z soi, regulator kwasowości: wodorowęglan sodu, ekstrakt z nasion soi, wit. A, E, selen, ekstrakt z korzenia arcydzięgla chińskiego, cynk, barwniki: tlenki i wodorotlenki żelaza, miedź, wit.B12, kwas foliowy, biotyna.


2 kaps. zawierają:
  • L-cysteina 200 mg
  • L-metionina 50 mg
  • Witamina C 60 mg (75%)
  • PABA 40 mg
  • Witamina E 9 mg (75%)
  • Cynk 6,6 mg (66%)
  • Witamina A 260 mcg (33%)
  • Miedź 1200 mcg (120%)
  • Kwas foliowy 200 mcg (100%)
  • Selen 40 mcg (73%)
  • D-biotyna 150 mcg (300%)
  • Witamina B12 1 mcg (40%)
  • Proso w oleju z kiełków pszenicy 300 mg
  • Ekstrakt ze skrzypu polnego 40 mg
  • Ekstrakt z ziaren soi 20 mg w tym 40% izoflawonoidów 8 mg
  • Ekstrakt z korzenia arcydzięgla chińskiego 10 mg.
Cena: 60 kapsułek/ok. 60zł


Co znajdziemy w kapsułce Anticaduta Donna? 
Suplement zawiera najważniejsze witaminy, zioła i minerały, które pozytywnie wpływają na kobiece włosy i paznokcie.
Biotyna - należy do witamin grupy B, jest istotna do zachowania prawidłowego metabolizmu energetycznego i makroskładników odżywczych. Poprawia kondycję włosów, zapobiega wypadaniu.
L-cysteina - aminokwas zbudowany z dwóch molekuł L-cysteiny, jest jednym z podstawowych budulców włosa, organizm nie jest w stanie go sam wyprodukować.
Proso - źródło krzemionki,
Izoflawony - wspomagają prawidłową gospodarkę hormonalną,
PABA - zapobiega siwieniu i łysieniu,
Cynk, Selen - wzmocnienie włosów,
Miedź - utrzymanie pigmentacji,
Skrzyp Polny - źródło krzemu, który znany jest z zmniejszenia wypadania włosów oraz przyspieszania ich wzrostu. Wzmacnia również paznokcie oraz możliwości obronne skóry. Dzieje się tak poprzez wpływ krzemu na produkcję keratyny -budulca włosów i paznokci.
Kwas Foliowy - budulec włosa,
Wit. C, B12, E, Dzięgiel Chiński - działanie przeciwstresowe.


Opakowanie 60 tabletek firmy BIOKAP starcza na miesiąc kuracji, ponieważ mamy łykać po dwie kapsułki dziennie. Są dość duże, ale miękkie - dlatego nie mam z nimi żadnych problemów ;)
Skład pigułek jest dość ciekawy - mamy wszystko co potrzeba dla zdrowego i szybkiego rozrostu pasm.



Pierwsze efekty odczułam już po dwóch tygodniach. Włosy sypały się znacznie mniej, powoli odzyskiwały blask. Zauważyłam, że to działa!


Na dzień dzisiejszy jest już znacznie lepiej - nie rozstaję się jednak z kapsułkami Anticaduta Donna. Najlepsze efekty bowiem widać po regularnym stosowaniu preparatu przez trzy miesiące :) Jak ma być jeszcze lepiej - to czemu nie? ;)


Kobietki, pamiętajcie - Suplement diety nie może być stosowany jak substytut (zamiennik) zróżnicowanej diety.

Nie należy przekraczać zalecanej dziennej porcji.
Zrównoważony sposób żywienia i prawidłowy tryb życia jest ważny dla funkcjonowania organizmu człowieka.


Wspomnienie lata - słoneczny koktajl

$
0
0

Już ponad dwa miesiące walczę z niedoborem magnezu. Z każdym dniem jest lepiej, ale wiem że jeszcze dużo czasu minie zanim będzie naprawdę dobrze. W mojej diecie królują teraz produkty bogate w magnez, a najchętniej sięgam po banany... 
Banany zawierają spore ilości beta-karotenu, witamin z grupy B więc B1 i B2, oraz witaminę C. Gruba skórka bananów doskonale chroni owoc, dlatego też jedząc banany możemy być pewni tego, że witaminy nie ulegają zniszczeniu.

Ile jednak można jeść bananów. Mogą się znudzić, prawda? Dlatego dzisiaj podsuwam Wam pomysł na słoneczny koktajl, który dostarczy nam (oprócz witamin i minerałów) odrobinę lata w te szare dni... Blender Aura Mix&Go znów w akcji ;)



Oprócz bananów dorzucam do koktajlu dojrzałe mango i żółtego melona. Wszystko kroimy w kosteczkę.


Do blendera wrzucamy trochę pokruszonego lodu i pokrojone owoce.



Wszystko miksujemy do uzyskania gładkiego koktajlu. 


 Taaaadaaaammm!
Pyszny koktajl jest gotowy. Słodki, orzeźwiający, owocowy... W dodatku bardzo pożywny i zdrowy. Polecam do niego dodać "domowe musli", które ze smacznego napoju zrobi lekki posiłek - idealny na drugie śniadanie!

CENZURA W KOMENTARZACH CZY ZAMKNIĘCIE UST HEJTEROM?

$
0
0
Czasami są takie dni - jak dziś - kiedy zamiast posta z poradą, muszę się Wam po prostu wyżalić, wykrzyczeć... Dlatego, głęboko rozczarowana zachowaniem blogerki Anwen, przychodzę do Was z tematem kasowania komentarzy na blogach.



Ponad tydzień temu zamieściłam wpis na fanpage'u Ani WŁOSOMANIACZKI, pod  jej najnowszą NIEDZIELĄ DLA WŁOSÓW -
Aniu, czemu już nie układasz włosów do zdjęć? Kiedyś zawsze zazdrościłam, nienaganne loczki - wyglądały jak z reklamy. Teraz wyglądają jakbyś spała z mokrą głową i nawet ich nie przeczesała do zdjęcia 
Emotikon frown
Niestety następnego dnia byłam już zablokowana i moje komentarze zniknęły. Dlaczego? Nikogo przecież nie obraziłam, według mnie była to zwykła, choć niepochlebna opinia. 
Niestety dowiedziałam się, że u Ani to "normalka". Na WŁOSOMANIACZKACH dziewczyny są blokowane z byle powodu, a na jej blogu jest ostra selekcja komentarzy.
Żal mi trochę, bo lubiłam tę fejsbukową stronę. Ania zrzeszyła w jednym miejscu miłośniczki włosów, czyli takie kobietki jak ja :) Udzielałam się tam od miesięcy, radziłam, chwaliłam, lajkowałam... Jedna krytyka i BOOM, szkoda... Nie miałam zamiaru jej obrażać, niestety według Anwen zasłużyłam na to.
Nie znam osobiście Anwen, choć ostatnio prawie się udało. Zostałyśmy zaproszone na tę samą konferencję, organizowaną przez mojego przyjaciela. Niestety impreza odbywała się w okresie przeprowadzki do UK i nie mogłam się na niej pojawić. Mimo wszystko znamy się wirtualnie,  z blogosfery. Kiedyś nawet udzieliła małego wywiadu dla mojego bloga. Nigdy nie była moim włosowym guru - głównie z dlatego, że mamy inne włosy. Mimo wszystko zazdrościłam jej, że ma takie gęste, czarne loki. Moje proste druty nie chcą się kręcić, są idealnie proste - zbyt proste :/ 
Moim marzeniem było pojawić się u Ani z MOJĄ WŁOSOWĄ HISTORIĄ, ale choć wysłałam ją dwa razy - nigdy się nie pojawiła :( Jednak obserwowałam jej bloga z sympatią, czasem pozostawiając komentarze. Choć nie potrzebowała reklamy, wspierałam ja na dużym fanpage'u jaki współprowadzę... Bo według mnie, blogerki powinny trzymać się razem, wspierać wzajemnie - nie konkurować! Już nieważne. Stało się. Nie chcę już pisać w temacie Ani, bo znów ktoś odbierze to jako hejt - niepotrzebnie. Jednak ta sprawa natchnęła mnie to zagłębienia się w temat "cenzurowania komentarzy".

Zanim założyłam bloga, usłyszałam gdzieś stwierdzenie - popularna staniesz się wtedy, kiedy pojawią się pierwsi hejterzy...
Nie pamiętam dokładnie pierwszego negatywnego komentarza, ale wiem że dotyczył wpadki ortograficznej. Nie poczułam się "sławna", ale wyśmiana i poniżona. Błąd poprawiłam, komentarz usunęłam. Dziś jest trochę inaczej, nie usuwam niewygodnych dla mnie opinii, chyba dojrzałam i umiem przyjąć krytykę. Szanuję czytelnika, gdy mam więcej czasu odpowiadam - przeważnie jednak ignoruję. Czasami nie wiem co powiedzieć kiedy znajduję pod rzeczowym artykułem wpis "dziewczyno, co za bzdury pleciesz". To typowa złośliwość, na którą najlepiej nie zwracać uwagi ;)
A ludzie lubią hejtować, czepiać się - zwłaszcza koleżanki z mojej byłej pracy, które serdecznie pozdrawiam :* Przeważnie złośliwe komentarze pochodzą od anonimów, którzy zamiast odnieść się do treści - poprawiają błędy w moim tekście ;)
Czasami zdarza mi się usunąć komentarze - są to głównie reklamy i wulgaryzmy. Te drugie prawie się nie zdarzają, ale na nie nigdy nie będzie u mnie miejsca.

Blogerzy
Według mnie, blogerka traci na wiarygodności, kiedy w komenatrzach pojawia się tylko sama słodycz i miód. Jak to mówią - nie ma wody bez ognia. Kółko wzajemnych adoratorów jest wręcz niemożliwe, zwłaszcza dla kogoś wyróżniającego się w internetach.
Co o tym myślą inne blogerki?

Ania Maluje : Jako czytelnik nie lubię gdy ktoś usuwa moje komentarze, ale jako autor nie chcę na blogu nienawiści ani ludzi próbujących zabłysnąć światłem odbitym by zareklamować suplement czy promować nienawistną ideę. Wiem jak czuje się czytelnik, którego komentarz znika lub który jest blokowany i uważam to za niefajne. Nie oszukujmy się - gdybym pisała blog dla siebie, pisałabym do szuflady. Dla mnie zdanie czytelników się liczy, dlatego dopuszczam a nawet chce słuchać innych perspektyw na swoim blogu. Niestety niektórzy mylą wolność słowa z buractwem, wiec stworzyłam w tym celu regulamin który określa co wolno a czego nie, a także przypomina czym jest krytyka a czym nie jest :) Gdy widzę kogoś na blogu pierwszy raz, a złamał regulamin - edytuję jego komentarz i odsyłam do regulaminu tłumacząc co się stało. Wydaje mi się, że rozsądna premoderacja ma spory sens, bo nie pozwalam na podżeganie do nienawiści. Miałam kiedyś sytuację gdzie w komentarzach czytelniczki urządzały sobie samosąd nad inną blogerką, więc nie chce aby to się kiedyś powtórzyło. 

Gosia Włosy rosną jak na drożdżach : Zacznijmy od tego, że jestem totalną przeciwniczką cenzurowania komentarzy oraz usuwania tych, które zbytnio autorowi bloga się nie podobają. .
Nie wspominając o blokowaniu osób, które piszą konstruktywną krytykę oraz wyrażają swoją opinię (mam na myśli taką bez złośliwości, uszczypliwości itp..) chociaż i z takimi każda blogerka powinna potrafić sobie poradzić, a nie wpadać w samozachwyt i uwielbienie swojej osoby, że nie tolerując wszystkiego co jest sprzeczne z jej własnym zdaniem. Pod tym względem bardzo cenię sobie FairHairCare, która pozostawia wszystkie komentarze pod wpisami, mało tego komentarz można od razu u niej opublikować bez wcześniej jej akceptacji, druga taka blogerka to BHC, która potrafi spokojnie, bez nerwów i złośliwości odpowiadać na krytykę i hejt, a trzecia to Porady Herrbaty - zawsze można nawiązać z nią kontakt, jest uprzejma i życzliwa. Niektórzy powinni się od nich uczyć :)
No i dodam jeszcze, że takie usuwanie komentarzy i blokowanie osób to brak szacunku do czytelnika, a w sumie dla nich tworzy się blogi

Eliza Fashionelka : Wychodzę z założenia, że blog to moje miejsce pracy i przede wszystkim ja mam tam się czuć dobrze... Jeśli ktoś przychodzi i w jakiś sposób mnie obraża usuwam jego komentarz. Dla mnie to zupełnie oczywiste. Nie toleruję chamstwa i hejterów. Jeśli puszczę jeden chamski komentarz zaraz zleci się grupa hejterów, która również będzie chciała wbić mi szpilę. To działa jak kula śniegowa, dlatego duszę to w zarodku. Zauważyłam też, że z roku na rok spada liczba hejterskich komentarzy. Hejterzy wiedząc, że ich komentarz i tak się nie ukaże szukają sobie innej ofiary w zupełnie innym miejscu.

Tylko czy niewygodny komentarz możemy nazwać hejtem?

Czytelniczki
Właśnie, a jak Wy się z tym czujecie? Co sądzicie, kiedy Wasze zbyt szczere, niewygodne komentarze nagle znikają? Zapraszam, do zostawiania opinii w komentarzach!

Monika : Uwielbiam czytać blogi i często zamieszczam komentarze. Nie zdarzyło się jeszcze, żeby jakiś z nich został usunięty - może dlatego, że staram się być zawsze miła i uprzejma. Kiedy coś mi się nie podoba, raczej staram się to przemilczeć. Jednak nie lubię cenzury tego typu i nie rozumiem dlaczego blogerzy usuwają niewygodne komentarze. Może wynika to trochę z ich kompleksów? Taka forma dowartościowania się, nie przyjmują do informacji, że komuś może coś się nie podobać. Jeśli chodzi o chamstwo - nie toleruję i blokowałabym takich na potęgę!

Oczywiście, rozumiem - mój blog, moje zasady. Każdy prowadzi bloga po swojemu. Ale czy to nie jest już nastawanie na wolność słowa? Jestem przeciwna ordynarnemu chamstwu, jednak trzeba je rozróżnić od zwykłej krytyki.
Dzięki za możliwość wygadania się, już mi lepiej ;)
Pozdrawiam serdecznie, Herrbata :*

Szampon kofeinowy Alpecin C1 - kosmetyki do włosów z UK #3

$
0
0

Moją słabością są szampony, zawsze kupuję ich więcej niż potrzebuję. W łazience zawsze stoi kilka butelek - każdy na inną okazję. Oczyszczający, wzmacniający, na łupież, dla brunetek, z keratyną... a i tak czasem wydaje mi się, że nie mam czym umyć włosów. Taki lekki szampoholizm - ale przecież mogło być gorzej, moje maniactwo taniej wychodzi niż zamiłowanie do butów, czy perfum ;) Poza tym wszystko się w końcu zużywa, po prostu w jednym momencie mam kilkanaście buteleczek do wyboru...
W UK jestem zaledwie pół roku, ale zdążyłam się dorobić sporej kolekcji kosmetyków do włosów (przybyło prawie tyle samo, ile udało mi się zwieźć z kraju, hi hi). Drogerie kuszą produktami, które w Polsce nie były mi znane... a ja lubię testować nowości, dlatego ulegam i zwożę do domu masę szamponów i odżywek. Zauważyłam, że bardzo dużą popularnością cieszą się tutaj szampony kofeinowe, a prym wiedzie marka ALPECIN. Kiedy kilka dni temu w polskiej telewizji zobaczyłam reklamę tego produktu i stwierdziłam że właśnie ten szampon będzie kolejną recenzją kosmetyczną na moim blogu. Serdecznie zapraszam!


Od producenta:
Szampon kofeinowy Alpecin C1, stymulujący wzrost włosów bezpośrednio w cebulkach
Kofeina z z szamponu Alpecin Caffeine wnika nawet po spłukaniu szamponu. Substancja czynna szybko (120 s) przemieszcza się po trzonach włosów, trafiając bezpośrednio do mieszków włosowych. W razie pozostawienia szamponu na włosach przez dłuższy czas, kofeina wniknie również do skóry głowy.
Ale są też inne powody, dla których mężczyźni naprawdę polubią ten szampon.
Dzięki celowemu pominięciu substancji zmiękczających (np. silikonu) struktura włosów ulega poprawie już po kilku myciach głowy, dzięki czemu są one mocniejsze.
Delikatne i osłabione włosy stają się mocniejsze i łatwiej jest je ułożyć.
(Informacje dla czynnych sportowców: kofeinę z płynu Alpecin można wykryć w mieszkach włosowych.)
Składniki: Aqua, Sodium Laureth Sulfate, Laureth-2, Disodium Laureth Sulfosuccinate, Sodium Lauroyl Glutamate, Sodium Chloride, Caffeine, Panthenol, Parfum, PEG-120 Methyl Glucose Dioleate, Hydrolyzed Wheat Protein, Citric Acid, Sodium Citrate, Menthol, PEG-40 Hydrogenated Castor Oil, Potassium Sorbate, Polyquaternium-7, Disodium EDTA, Sodium Benzoate, Zinc PCA, Niacinamide, Limonene, Tocopherol, Phenoxyethanol, Methylparaben, Propylparaben, CI 42090, CI 60730.
Cena: ok.25zł/250ml


Moja opinia:
W szaro-czerwonym opakowaniu, znajdziemy gęsty, niebieski płyn. Szampon pachnie "męsko", kojarzy mi się z żelem pod prysznic mojego męża. Mi odpowiada, bardzo lubię takie nuty. Jest bardzo delikatny, traci się po kilku godzinach od mycia.
Wygląd buteleczki i zapach szamponu mogą sugerować, że jest to typowo męski kosmetyk. To prawda, produkty Alpecin są opracowane specjalnie dla potrzeb męskiej skóry głowy. Jednak producent zapewnia, że aktywny składnik na bazie kofeiny jest również skuteczny u kobiet, co oznacza, że produkty są odpowiednie do stosowania zarówno dla panów, jak i pań.




Już po pierwszym użyciu można zauważyć, że szampon dobrze myje włosy. Stosuję go w celu dokładnego oczyszczenia pasm, głównie po olejowaniu. Jak producent zaleca - pozostawiam go na głowie przez dwie minuty, następnie spłukuję. Odczuwam lekkie mrowienie i uczucie chłodu na skórze głowy. Szampon bardzo dobrze się pieni, choć wystarczy jego niewielka ilość. Włosy po umyciu są świeże, jakby pełne energii - ładnie błyszczą, są puszyste i sypkie.



Aktualnie sporo robię w kwestii zahamowania wypadania włosów i wiem, że to nie tylko zasługa szamponu ALPECIN, ale mimo wszystko uważam że znacznie się przyczynił do wysypu baby hair i sprawił, że każdego dnia traciłam mniej pasm. Po grzywce da się zauważyć, że znacznie przyspiesza wzrost - idealny dla dziewczyn, którym zapuszczanie włosów się dłuży ;)



Alpecin to zdecydowanie jeden z moich ulubionych szamponów. Właśnie zakupiłam drugą buteleczkę - w Edynburgu szampon jest dostępny w praktycznie każdej drogerii, jego cena waha się od 5-7 Funtów. Polecam!
Miałyście już do czynienia z jakimś kofeinowym szamponem? Jak wrażenia? Czekam na komentarze :*
Pozdrawiam, Herrbata :)

Anielska szczotka TANGLE ANGEL

$
0
0




Półtora roku temu otrzymałam od blogowej funfeli Anety szczotkę TANGLE TEEZER. Myślałam wtedy, że trafiła mi się najlepsza szczotka na świecie i żadna nie będzie jej w stanie zastąpić. Zadowolona z TT zakupiłam ją ponownie rok temu, tym razem w kolorze czerwonym. Niestety wyeksploatowała się... więc zaczęłam się rozglądać za czymś nowym. Nie chciałam po raz kolejny kupować tego samego. TT była niezła, ale chyba zawsze brakowało mi rączki... niby fajnie się ją trzyma, ale brakuje mi klasycznego uchwytu...  Poza tym chciałam jakiejś odmiany ;) Czesanie to istotny element pielęgnacji (pisałam o tym TUTAJ), dlatego równie ważny jest przyrząd do tego stosowany ;)




Szczotkę Tangle Angel zobaczyłam pierwszy raz będąc z siostrami na zakupach w edynburskim TK-MAXXie. Nie mogłyśmy przestać się czesać, włosy z każdym ruchem stawały się gładsze i lśniące. Kiedy jednak zobaczyłam cenę, trochę mi się odechciało... Stwierdziłam, że sobie jednak daruję ten zakup. Nie mogłam jednak zapomnieć o tej szczotce i za każdym razem jak patrzyłam w stronę starego TT pragnęłam jej jeszcze bardziej.
Na szczęście zbliżał się okres Mikołajek i mój mąż postanowił spełnić moje włosowe pragnienia. W moje ręce trafiła anielska szczotka TANGLE ANGEL <3




Od producenta:
Unikalna szczotka do włosów, perfekcyjnie rozczesująca oraz zapobiegająca elektryzowaniu i puszeniu się włosów.
W szczotkach Tangle Angel zastosowana została innowacyjna, antybakteryjna technologia Biomaster - oparta na związkach srebra. Według niezależnych badań aż w 99,9%zapobiega ona rozwojowi bakterii na powierzchni szczotki.
Szczotki Tangle Angel posiadają piękny, unikalny wygląd a zarazem bardzo ergonomiczny kształt, wyprofilowane są w taki sposób, aby przy jednoczesnym rozczesywaniu włosów delikatnie masowały skórę głowy.
Tangle Angel:

- perfekcyjnie rozczesuje mokre lub suche włosy
- świetnie się sprawdza przy czesaniu nawet małych dzieci
- dzięki właściwościom antystatycznym pozostawia włosy jedwabiście gładkie.
Szczotkę TA zaprojektował Richard Ward, wielokrotnie nagradzany fryzjer gwiazd. Richard Ward jest jednym z czołowych specjalistów w tej branży.
Cena: 
ok. 35zł/ Tangle Angel
ok. 45 zł/ Tangle Angel Xtreme


Tangle Angel ma w swojej ofercie kilka różnych szczotek. Tangle Angel w 5 wersjach (różnią się wielkością i długością ząbków), Shine Angel (okrągła, nadająca połysk i objętość - dostępna w czterech grubościach) i Pet Angel, szczotka dla naszego pupila <3 (która jest również dostępna w dwóch rozmiarach). Każdy znajdzie coś dla siebie.

Ja posiadam dwie - Tangle Angel, oraz Tangle Angel Xtreme




Szczotki "na dzieńdobry" przykuwają wzrok swoim eleganckim i innowacyjnym wyglądem. Będą doskonale zdobiły toaletkę, zwłaszcza że można je postawić. Tangle Angel jest stabilny i nie przewraca się. Ząbki szczotki są silikonowo-plastikowe, nie wyginają się przy czesaniu. Wersja XTREME ma mocniejsze i gęstsze włosie od tych, które znajdziemy w wersji klasycznej. Mimo wszystko wydają się twardsze w porównaniu do mojego kompakta TT i myślę, że będą bardziej odporne na uszkodzenia czy deformacje.




Szczotkę, dzięki rączce, wygodnie się trzyma. Nie wypada mi z ręki podczas czesania włosów, jak to bywało w przypadku tradycyjnego TT. Jeśli jednak ktoś woli chwytać ją jak Tangle Teezera - nie ma problemu. Budowa główki jest tak skonstruowana, aby nam to ułatwić.


Szczotka Tangle Angel to taki Anioł Stróż moich włosów. Szybko posprząta bałagan na głowie, bez problemu i bez bólu! Nie ważne czy są to mokre, czy suche włosy. Nie szarpie specjalnie - choć przy większych kołtunach zahacza. Trzeba pamiętać, żeby nie szarpać na siłę - bo nieumiejętnie używana szczotka TA (jak i TT) może połamać nam pasma! Wystarczy kilkakrotnie i delikatnie przejechać splątane włosy. Róbmy to z anielską cierpliwością :)







Którą wybrać?
Szczotki mam dwie, ponieważ trafiliśmy na promocję (tu są znacznie droższe niż w Polsce, w promocji XTREME kosztowała ok 60 zł, klasyczna ok. 45 zł) i zachłannie kupiłam "jedną na potem". Różnią się między sobą głównie wielkością, trochę wyglądem (Xtreme jest matowa), długością włosia i oczywiście ceną.
Uwielbiam je obydwie, jednak bardziej do gustu przypadła mi wersja XTREME. Ma dłuższe i twardsze ząbki, oraz wygodniej się ją trzyma. Też jakby mniej drapie głowę - ale w tym przypadku to jej minus. Lubię gdy szczotka oprócz czesania dodatkowo wykonuje masaż skalpu.
Wersja XTREME będzie zdecydowanie lepsza w przypadku gęstszych i dłuższych włosów.




Niestety dużym minusem szczotek Tangle Angel jest brak pokrywki zabezpieczającej ;) Ponieważ była dość droga, zależy mi na tym aby nie zniszczyła się za szybko... no i nie zabiorę jej do torebki, czy plecaka. A szkoda, w pracy czy "na mieście" też czasem trzeba przeczesać włosy. Dlatego, jako towarzysz w podróży zostaje mi stary TT ;) 



Kusi mnie jeszcze wersja mini - w breloczku ;) Ale nie widziałam jej nigdzie, może kiedyś z internetów zamówię ;)



Co sądzicie p anielskiej szczotce? A może któraś z Was miała już ją w posiadaniu?









Na koniec dorzucam zdjęcie (pewno część Was widziała je już na moim INSTA albo FACEBOOK'u. Zrobione jakieś dwa tygodnie temu, w świetle zachodzącego słońca (stąd ten kolor!). Zaszły jednak małe zmiany... Mam już trochę ciemniejszy kolor ;) Niedługo się Wam pochwalę fotkami włosów - czekam tylko na odpowiedni moment, kiedy z mężem znajdziemy czas na sesyjkę ;)
Pozdrawiam, Herrbata :*


Drożdżowe paszteciki z kapustą i grzybami

$
0
0


Święta Bożego Narodzenia coraz bliżej, dlatego powoli zaczynamy planować co przygotujemy do zjedzenia, kupować produkty, szykować potrawy. Najprawdopodobniej dziś ubierzemy choinkę a jutro dokupimy brakujące prezenty :) W radiu radośnie rozbrzmiewają świąteczne hity, na oknie lampki mrugają radośnie... Tylko śniegu brak! Ale mieszkamy w Szkocji, póki co odrobinę znajdziemy w górach...

A jak wygląda to u Was? Macie już ustalone menu? Zakupy porobione?
Jeśli wciąż nie wiecie "co do garnka włożyć" polecam Wam przepyszne paszteciki, które od dwóch lat goszczą na moim stole. Są czasochłonne (mąż już się "cieszy", że znów będziemy je robić), ale niezwykle smaczne. Idealnie komponują się z barszczem, ale mogą być też podawane osobno - jako przekąska.

Ciasto
✔4 szklanki mąki pszennej
✔250g margaryny
✔60g drożdży
✔2 łyżki cukru
✔2 jajka
✔szczypta soli

Margarynę siekamy razem z mąką, następnie dodajemy drożdże roztarte z cukrem, jajka i sól. Wyrabiamy elastyczne ciasto, które wkładamy do lodówki na około pół godziny. Ja do ciasta dorzucam jeszcze odrobinę kminku, lub czarnuszki. Nasiona te dodadzą odrobinę charakteru!



Farsz:
✔500g kapusty kiszonej
✔500g pieczarek
✔2 cebule
✔sól, pieprz, papryka do smaku

Cebulę i pieczarki kroimy w drobną kostkę, doprawiamy i smażymy na patelni. Kapustę kiszoną przepłukujemy zimną wodą i drobno siekamy. Do kapusty dodajemy podsmażone pieczarki, dokładnie mieszamy i dobrze doprawiamy. Ja jeszcze na chwilkę wrzucam gotowy farsz na patelnię, aby lekko zarumienić kapustę.










Paszteciki:
Ciasto dzielimy na cztery części, rozwałkowujemy cienko na prostokąt. Wzdłuż dłuższego boku nakładamy farsz i zwijamy jak roladę. Rulon kroimy tak, aby pasztecik miał około 5 cm.
Przed włożeniem do piekarnika paszteciki smarujemy roztrzepanym jajkiem
Pieczemy około 15 minut, w temperaturze 180 stopni.









Mmmm, pyszne! Życzę smacznego!

Czy brakuje mi magnezu?

$
0
0


Z niedoborem magnezu walczę od zawsze, ale ostatnie miesiące były dla mnie najtrudniejsze. Wypłukałam z siebie ten pierwiastek całkowicie i próbuję teraz odbudować zapasy. Nie jest łatwo, ale widzę znaczną poprawę :) Przestałam mieć problemy z oddychaniem (ataki hiperwentylacji to masakra :( ), to dla mnie najważniejsze. Mogę normalnie funkcjonować! Mimo wszystko wiem, że może być jeszcze lepiej... Powoli, z każdym dniem... ciągle do przodu.

Jakiś czas temu na blogu pojawił się pierwszy wpis - KLIK - o roli magnezu w organizmie. Dziś zapraszam Was serdecznie na kolejny artykuł, w którym pomogę Wam sprawdzić, czy potrzebujecie uzupełnić zapasy magnezu.




Ciągły stres, życie w ciągłym biegu, nieodpowiednia dieta, zanieczyszczenie środowiska - oto recepta na niedobór magnezu. Każdy z nas jest na to narażony!

Zbyt mała ilość magnezu w pożywieniu
Polskie gleby (w 60% kwaśne), są dość ubogie w magnez, a stosowanie nawozów sztucznych jeszcze bardziej ograniczają ilość tego pierwiastka. Warzywa i owoce choć z zasady bogate w magnez, okazują się nie zawierać go zbyt wiele. Pamiętajmy także o tym, że woda filtrowana idealnie nadaje się do gotowania - jednak jest uboga w składniki mineralne, które musimy dostarczyć organizmowi. Na zimno do picia polecam "kranówkę" lub mineralną.

Wysokie poziomy ołowiu
Rosnące skażenia wody, żywności i powietrza, powodują objawy łagodnej (a jednak przewlekłej) ołowicy. Oblicza się, iż mamy kilkaset razy więcej ołowiu w organizmie, niż nasi przodkowie 100 lat temu. Przy wysokich poziomach ołowiu spada w osoczu ilość magnezu.

Jedzenie zbyt dużej ilości przetworzonych lub gotowanych produktów
Powinniśmy spożywać więcej produktów roślinnych w stanie surowym, w których magnez występuje w stanie niezmienionym. Pod wpływem wysokiej temperatury dochodzi do reakcji chemicznych, prowadzących do powstania trudno rozpuszczalnych związków magnezu, które organizm źle przyswaja.

Zbyt duże spożycie napojów wypłukujących magnez
Są to napoje takie jak kawa, herbata, napoje gazowanych buforowanych kwasem fosforowym (cola czy energetyki), alkohol. Płyny bogate w sacharozę również uszczuplają zapasy magnezu z naszego organizmu.

Niektóre leki

Przyjmowanie leków jak tabletki antykoncepcyjne, środki uspokajające, niektóre antybiotyki obniżają wchłanianie magnezu. Leki o właściwościach przeczyszczających i moczopędnych skutkują zwiększonym wydalaniem magnezu.

Dieta bogata w nasycone kwasy tłuszczowe 
Nasycone kwasy tłuszczowe tworzą z magnezem trwałe związki chemiczne uniemożliwiające połączenie jonu magnezowego z aminokwasami i jego transfer do krwiobiegu. Należą do nich tłuste mięsa i wędliny, tłusty nabiał, zabielacze do kawy, lody itd.

Za dużo wapnia
Wapń jest antagonistą magnezu. Zbyt duża ilość wapnia w pożywieniu nie tylko powoduje niekorzystny bilans magnezu, ale także sprzyja powstawaniu zwapnień w organizmie.

Za dużo białka
Spożycie dużej ilości potraw bogatych w białka zwiększa natomiast zapotrzebowanie organizmu na magnez.

"Moda na błonnik"
Włókna spożywcze zawarte w otrębach i pełnoziarnistych produktach zwiększają szybkość ruchu jelitowego pomagając pozbyć się zaparć. Przechwytują także minerały, zmniejszając ich wchłanianie. 
Produkty te są bogate w magnez, ale posiadają związki kwasu fitynowego, zaburzającego przyswajanie zawartego w nich magnezu. Związki fitynowe może unieszkodliwić jedynie naturalna fermentacja zakwasu piekarskiego. Do większości przemysłowo produkowanego pieczywa piekarze dodają albo drożdże albo sztuczny zakwas w proszku, co nie neutralizuje szkodliwych fityn. 

Stres
Szybie tempo życia, jedzenie w pośpiechu, problemy finansowe i zdrowotne, zła atmosfera w pracy lub w domu... To wszystko uszczupla nasze zapasy magnezu.

Ponadto niedobory magnezu mogą powodować:

- choroby tarczycy: niedoczynność: parathormon, nadczynność: hiperkalcemia
- cukrzyca: znaczne zmniejszenie magnezu we krwi spowodowane zwiększonym wydalaniem magnezu z moczem. Szczególne problemy magnezowe mają osoby stosujące insulinę (spada stężenie magnezu w kościach).
- choroby nerek
- zwiększona diureza: po usunięciu kamieni, po ostrej niewydolności nerek, po przeszczepie – powodują duże utraty magnezu
- nadpotliwość

Jak można zauważyć - niektóre czynniki można bardzo łatwo zlikwidować, na inne nie mamy żadnego wpływu.


Kiedy jest coś nie tak, nasze ciało wysyła sygnały. Niestety nie zawsze umiemy je właściwie odebrać. Korzystamy z porad "wujka google" zapominając o tradycyjnych metodach... jak na przykład badanie krwi. Warto jednak wsłuchać się w nasze ciało i odbierać to, co próbuje nam przekazać. 

Najczęstsze objawy niedoboru magnezu:

Sygnały ze strony układu nerwowego i mięśniowego
Magnez hamuje uwalnianie adrenaliny i noradrenaliny, dzięki czemu dobroczynnie działa na nasz układ nerwowy. Niedobór magnezu może być przyczyną niedokrwienia mięśnia sercowego i zaburzenia rytmu serca. Osoby cierpiące na niedobór tego makroelementu cierpią na nadpobudliwość nerwową (stany lękowe, nerwice, tendencje depresyjne, histeryczne, hipochondryczne, agresja, kłótliwość, zaburzenia snu (w tym bezdech nocny), ucisk w klatce piersiowej, duszności), zawroty głowy, omdlenia, drgania, drżenia i skurcze mięśni, bóle kręgosłupa, mrowienia, przykurcze, kłucia itp. To wszystko powoduje wzrost poziomu stresu, który powoduje jeszcze większy niedobór magnezu...
Przy niedoborze magnezu pojawiają się kłopoty z pamięcią.

Problemy ginekologiczne (u kobiet)
Kobietom z niedoborem magnezu często doskwiera problem PMS (zespół napięcia przedmiesiączkowego), towarzyszą im zaburzenia gospodarki hormonalnej, zaburzenia miesiączkowania. Niestety w tym przypadku łatwiej o poronienia.

Dokuczliwa menopauza

Magnez działa stabilizująco na uwalnianie estrogenów zapobiegając wahaniom ich stężenia we krwi, powodując złagodzenie objawów menopauzy.

Alergia

Z badań wynika, że połowa ludzi cierpiących na alergie reaginowe (powodujące astmę, nieżyty nosa, zapalenie spojówek, migreny, pokrzywki) miała pierwotny niedobór magnezu. Te same badania wykazały, że cierpiący na niedobór magnezu (nawet bez objawów nerwowo-mięśniowych) w 39% byli jednocześnie alergikami.

Objawy kostne i stawowe
Przy niedoborach magnezu często występują: zwapnienie chrząstek, chrupanie w stawach, próchnica zębów, zrzeszotowienie kości (osteopenia, osteoporoza), podatność zębów i kości na złamania. Aż 60%  magnezu jaki mamy w organizmie znajduje się w naszych kościach i zębach!

Anemia
Wśród osób z niedoborem magnezu stwierdza się niedokrwistość w 10% przypadków.

Zaparcia
Niedobór magnezu wywołuje zahamowanie pasażu jelitowego.

Odporność na infekcje
Magnez jest niezbędny dla ochrony przeciwciał, a niski poziom tego pierwiastka może zwiększyć ryzyko reakcji alergicznych, ponieważ niedobór magnezu może spowodować wzrost poziomu histaminy.

Słabe łamiące się paznokcie i wypadające włosy
Niedobór magnezu powoduje łamliwość i bielactwo paznokci, kruchość i wypadanie włosów.
Obecnie badanie włosów daje właśnie najbardziej wartościowy obraz czy cierpimy na niedobór tego pierwiastka.

Plamki na paznokciach
Białe plamki na paznokciach są brzydkim defektem i mogą być spowodowane kilkoma czynnikami. Świadczą głównie o małej ilości cynku, wapnia i magnezu w organizmie.

Fluoroza
W obecnych czasach nasz organizm otrzymuje niebezpiecznie duże ilości związków fluoru - fluor pełni bowiem w naszym ustroju rolę mikroelementu, którego potrzeba nam w znikomych ilościach. Stężenie związków fluoru w pożywieniu, wodzie i powietrzu jest coraz wyższe w związku z postępującym skażeniem środowiska. Nadprogramowe związki fluoru zmieniają przemianę i rozmieszczenie magnezu (jak również wapnia) w organizmie, co sprzyja osłabieniu naszych zębów i kości. Wapń i magnez zawarte w diecie ograniczają wchłanianie fluoru.

Nowotwory krwiBadania wykazały, że w środowisku, w którym ludzie i zwierzęta chorują na białaczki (zwłaszcza limfatyczne) istnieje niedobór przyswajalnego magnezu w glebie i wodzie. Coraz częściej mówi się o wpływie niedoboru magnezu na raka.


Czy wśród moich CZYTELNIKÓW też są osoby, które walczą z niedoborem magnezu? Co dla Was jest najgorsze, jak sobie z tym radzicie? Może ktoś też miał ataki hiperwentylacji? Czekam na Wasze komentarze!


Pisząc ten artykuł opierałam się na pracach:
http://www.ptmag.pl/pl/32073/0/Magnez-krol_zycia.html
http://www.aptekabatorego.pl/magnez.pdf
http://osteopatia-urbaniak.waw.pl/magnez---objawy-niedoboru.html

15 rzeczy, które zaskoczyły mnie w Szkocji

$
0
0

W Szkocji mieszkamy już prawie pół roku, można powiedzieć że się powoli przyzwyczajamy do otoczenia... Tu jest naprawdę pięknie :) Chociaż pogoda trochę nijaka, w (szkocką) kratkę trochę, to nie ma co narzekać. Siarczyste mrozy nam tu nie grożą i na pewno nie zasypie nas śniegiem.

Dziś chciałam opowiedzieć Wam, co zdziwiło mnie najbardziej jak tu przyjechałam... i swoją drogą wciąż zadziwia ;P Jak to się mówi - "co kraj to obyczaj" :) Zapraszam!



PROHIBICJA
W Szkocji nie kupimy alkoholu między 22. a 10. Niektóre sklepy mogą mieć dodatkowe ograniczenia i alkohol w niedzielę może być sprzedawany dopiero od 12:30. Warto o tym pamiętać szykując imprezkę, czy planując zakupy on-line.
Całkowita prohibicja między 21. a 10. rano obowiązuje na kolei. Osoby nietrzeźwe nie są wpuszczane do pociągów.

NOŻE I NOŻYCZKI
Aby zakupić nóż w Szkocji, trzeba mieć ukończone 18 lat. I nie ważne czy jest to tasak, czy zwykły obierak :) Pani przy kasie może zażądać od nas dowodu tożsamości. Ogólnie kwestia noży w Szkocji jest bardzo restrykcyjna, noszenie przy sobie noża o długości ostrza przekraczającej 7.62cm jest niezgodne z prawem. Osoba, u której stwierdzono posiadanie noża w miejscu publicznym, może zostać aresztowana.

CZEKOLADKI Z LIKIEREM
W Polsce bez problemu można zakupić wedlowskie "BARYŁKI", albo wiśnie w czekoladzie. W Szkocji zakupić czekoladki z likierem mogą jedynie osoby powyżej szesnastego roku życia.

PARACETAMOL
To złoty środek na każdą dolegliwość! W Szkocji przepisywany jest niemal na wszystko, można kupić praktycznie wszędzie i w dodatku kosztuje niewiele. Zapalenie ucha? Paracetamol! Przeziębienie? Paracetamol! Mimo wszystko, nie każdemu wolno ;) kupisz go pod warunkiem, że masz ukończone 16 lat i nie bierzesz więcej niż dwa opakowania. Ciekawostką jest, że nie ma czegoś takiego jak apteki dyżurne - całodobowe.

WALUTA
W Szkocji obowiązującą walutą jest funt szterling, ale w powszechnym obiegu są nie tylko banknoty brytyjskie, emitowane przez Bank of England, z wizerunkiem królowej Elżbiety. Szkocja ma także własne banknoty i monety. Emitowane są równolegle przez trzy banki: Bank of Scotland, The Royal Bank of Scotland oraz Clydesdale Bank, przy czym ten ostatni ma dwa rodzaje banknotów. W sumie w obiegu mamy po pięć banknotów, z każdego nominału! Każdy z nich jest prawnym środkiem płatniczym i jest honorowany na terenie całej Szkocji - a także w wielu, choć nie wszystkich miejscach na pozostałym obszarze UK. Mi osobiście podobają się Funciaki, bo rodzai tych monet jest zaskakująco wiele i co chwilę trafiam na inny :)




KULTURA
Pozytywnie zaskoczyła mnie kultura Szkotów. Kiedy zamyślona wpadłam na kogoś, nie zdążyłam powiedzieć czegokolwiek - on zdążył mnie już przeprosić (chociaż była to moja wina). Ludzie są tutaj bardzo mili i uprzejmi. uśmiechają się do siebie na ulicach. Obcy w parku witają mnie, pytają o nastrój. Wchodząc do autobusu wita się kierowcę, wychodząc żegna go. Ludzie (oczywiście nie wszyscy, wyjątki się trafiają ;P) są tu bardzo pozytywnie nastawieni do drugiego człowieka.

SZKOCKIE PRZYSMAKI
Czasami siedzę na stołówce i nie mogę się nadziwić :) W szkockim menu znajdziemy takie specjały jak : bułka śniadaniowa z frytkami (chippy roll), bułka z chipsami, chipsy o smaku octu, frytki polewane octem, frytki z fasolką w sosie pomidorowym (baked beans), albo frytki z żółtym serem.


LEKI REFUNDOWANE
W Szkocji leki na receptę są w pełni refundowane. Maści, antybiotyki... co trzeba. Nawet pigułki antykoncepcyjne - za darmo!

KILT
Szkocja kojarzy mi się przede wszystkim z kratą... i męską spódnicą. Nie wiedziałam jednak, że Szkoci pod kiltem nie noszą nic. Żadnej bielizny, Nic. Człowiek może się zdziwić jak wiatr mocniej zawieje ;) A tu wieje często!


RUCH LEWOSTRONNY
Bardzo ciężko przyzwyczaić mi się do tego, że mamy tutaj ruch lewostronny. Czasem pomylę kierunki i stanę na złym przystanku, w odwrotny sposób rozglądam się przechodząc przez ulicę...  Trzeba pamiętać, że ruch lewostronny obowiązuje także pieszych ;) Wchodząc po schodach odruchowo staję po prawej stronie - a dla Szkotów jednak idę "pod prąd".


PRAWO PIESZEGO
Czerwone światło dla pieszego oznacza "zachowaj ostrożność". W Szkocji można przechodzić w tym przypadku przez ulicę, ale na własną odpowiedzialność. Samochody często nawet nie zwalniają na pasach i to pieszy powinien uważać, gdy wchodzi na jezdnię. Dobre jest to, że nie musimy obawiać się mandatu ;)  Przejścia dla pieszych z żółtymi, kulistymi lampami, to jedyne miejsca gdzie pieszy ma pierwszeństwo i gdzie samochody bezwzględnie się zatrzymują. 

WYKŁADZINY DYWANOWE
Można znaleźć je prawie wszędzie - w salonie, przedpokoju... a nawet w kuchni, czy w łazience! Wykładziny dywanowe można także spotkać w sklepach i pubach. U nas na szczęście w kuchni i łazience mamy zwykłą wykładzinę ;)

PRALKA W KUCHNI
Dla mnie trochę dziwny zwyczaj, ale tutaj to całkowita normalka :)

DWA KRANY
Jeden z gorącą, drugi z zimną wodą, a w dodatku bardzo krótkie i niepraktyczne. Na szczęście w umywalce i zlewie mamy tradycyjny - wanna jednak typowo brytyjska ;) Kolejną ciekawostką jest, że sama słuchawka do prysznica w większości domów podłączona jest do przepływowego podgrzewacza wody (mamy taki). W Szkocji nie ma elektrociepłowni i rur z gorąca woda, nie ma też centralnego ogrzewania. każde mieszkanie ogrzewane jest indywidualnie - z reguły gazem.


PRĄD NA DOŁADOWANIE
W naszym mieszkaniu mamy standardowy licznik. Jednak w Szkocji sporo osób korzysta z firm, gdzie prąd jest na doładowanie. Wkłada się wtedy do licznika specjalną kartę, doładowanych za konkretną kwotę. Zużywa się wtedy energię, jak minuty w telefonie ;) Ważne jest, żeby "nie zapomnieć się", bo gdy pieniążki na karcie skończą się - energii nie ma.

Jest jeszcze parę rzeczy, które mogłabym dodać - te jednak według mnie są najciekawsze.
A co Was zadziwia, jak podróżujecie po Świecie? Czekam na Wasze komentarze ;)

Święta pachną mandarynkami

$
0
0

Już za kilka dni Święta Bożego Narodzenia. Na wspomnienie Świąt z dzieciństwa czuję zapach świerku i mandarynek... Widzę karpia w wannie, siebie z siostrami robiące łańcuch z wycinanki, lampki na choince migające radośnie! Dziś jest inaczej. Dalej uwielbiam ten czas - ale człowiek w tym okresie myśli głównie o porządkach, martwi się czy wystarczy pieniądza, ostatnie dni spędza w kuchni i gubi się jakoś cały ten nastrój.
Właśnie... kiedy byłam dzieckiem, pomarańcze i mandarynki w domu pojawiały się tylko na Święta - w dodatku w niewielkiej ilości, kilku sztuk. Ciężkie czasy były, ale może bardziej się to wszystko doceniało? Dziś przede mną stoi koszyk mandarynek i mogę zjeść tyle, ile dam radę. Są dostępne i nie są jakoś specjalnie drogie. Powinniśmy korzystać z trwającego na nie sezonu, zwłaszcza że te smaczne owoce mają praktycznie same zalety... Jakie? Zapraszam na wpis :)



Mandarynka jest młodszą siostrą pomarańczy. Mniejsza, ale w smaku słodsza i łatwiejsza w obieraniu. Od pomarańczy i innych owoców cytrusowych różni się przede wszystkim zawartością witamin i składników odżywczych. Tylko mandarynka zawierają nobiletynę - flawonoid, który pomaga zwalczać otyłość, zapobiegać cukrzycy typu 2 i miażdżycy naczyń.

Bogate źródło witamin
Mandarynki dostarczą nam porcję witaminy A, która utrzymuje właściwy stan skóry, włosów i paznokci, spowalnia procesy starzenia się skóry. Ponadto chroni przed rozwojem chorób oczu, w tym jaskry i zaćmy. Owoce te są również dobrym źródłem witaminy C, która pomaga w walce z przeziębieniem i chroni przed wieloma chorobami, zwiększa odporność organizmu, chroni przed miażdżycą i odkładaniem się cholesterolu. Witamina C to także przeciwutleniacz, który hamuje namnażanie się wolnych rodników odpowiedzialnych za proces degradacji komórek ciała. W mandarynach znajduje się również sporo witamin z grupy B (B1, która wspomaga funkcjonowanie układu nerwowego, sercowo-naczyniowego i korzystnie wpływa na wzrok, B6 - bierze udział w przemianie aminokwasów, syntezie białek i przemianie tłuszczów, podnosi odporność organizmu, wpływa na funkcjonowanie układu nerwowego i pracę serca). Znajdziemy również kwas foliowy (witamina B9), który chroni przed wadami rozwojowymi.


Spora ilość minerałów
Mandarynki w swoim składzie zawierają dużo minerałów, takich jak potas, magnez, sód, fosfor, wapń, żelazo, cynk. Pierwiastki te wchodzą w skład komórek, enzymów i hormonów, biorą udział w przenoszeniu tlenu do komórek, wpływają na funkcjonowanie gospodarki wodno-elektrolitowej, zapewniają narządom prawidłowe funkcjonowanie i chronią przed różnymi chorobami. Owoce mandarynki są dobrym źródłem potasu (166 mg/100 g), który bierze udział w transporcie składników odżywczych. Jest składnikiem mięśni i ma udział w funkcjonowaniu układu nerwowego. Potas korzystnie wpływa na pracę mózgu, pamięć i koncentrację.


Mandarynki a cukrzyca
Jak już wspomniałam, spożywanie mandarynek zapobiega wystąpieniu cukrzycy typu 2, Zajadać się nimi mogą także diabetycy. Owoce mandarynki charakteryzują się średnią ilością węglowodanów, dlatego ich indeks glikemiczny jest dość niski. W związku z tym są bezpieczne dla chorych na cukrzycę.


Mandarynka a odchudzanie
W 100 gramach mandarynki znajduje się około 53 kalorii (kcal) - a jeden owoc to zaledwie 30 kcal :) Nobiletyna zawarta w tych owocach zapobiega odkładaniu się tłuszczu w wątrobie i przyczynia się do spalania jego nadmiaru. Zawarte w nich kwasy organiczne (cytrynowy i jabłkowy) pomagają oczyścić organizm z toksyn i poprawiają trawienie. Warto wspomnieć, że mandarynki dostarczają również pewnej ilości błonnika oraz znacznych ilości wody, co może dodatkowo zwiększać skuteczność postępowania dietetycznego.

Odmiany mandarynek
Wśród mandarynek wyróżnia się obecnie cztery główne odmiany, w Polsce najbardziej popularne są klementynki.

Klementynka - jedna z najpopularniejszych odmian na świecie, stanowi skrzyżowanie mandarynki z gorzką pomarańczą, pochodzi z Algierii i nazywana jest od imienia francuskiego członka zakonu. Zawiera małą ilość pestek.
Satsuma - istnieje ponad 100 odmian satsumy, różniących się od siebie czasem dojrzewania, kształtem i aromatem. Owoce te rosną na terenach klimatu tropikalnego, ale rozwijają się lepiej w chłodniejszym klimacie subtropikalnym. Satsuma dojrzewa wcześniej niż owoce innych mandarynek. Ten rodzaj mandarynek w ogóle nie posiada pestek.
Tangerynka - pierwotnie pochodzi z Laosu i Chin. Tangerynka charakteryzuje się odstającą od miąższu skórką. Z wyglądu przypomina owoce satsuma, lecz w przeciwieństwie do nich ma pestki. Skórka ich jest cieńsza, owoc czerwony, a smak bardziej cierpki.
Tangela - powstała ze skrzyżowania mandarynki z grejpfrutem. Wyróżnia się tym, że owoce w tej odmianie są bardzo słodkie i soczyste, z gorzkim posmakiem. łatwo oddzielić skórkę od segmentów miąższu.



Ciekawostki o mandarynkach
- Mandarynki to typowo jesienno - zimowe owoce, czas zbioru przypada od października do lutego. W tym właśnie okresie owoce tei są najświeższe. Powinny być włączane do zimowej diety, jako uzupełnienie szeregu kluczowych dla zdrowia składników odżywczych.
- Uznaje się, że nazwa owocu wywodzi się od wyspy Mauritius, jednak inna teoria głosi, że owoc swoją nazwę zawdzięcza chińskiemu dostojnikowi Mandarynowi, noszącego szaty właśnie w kolorze tego owocu
- Owoce te można przechowywać zarówno w temperaturze pokojowej, jak i w lodówce
- Najwięksi producenci mandarynek na świecie to: Chiny, Hiszpania, Brazylia, Japonia, Turcja, Włochy i Egipt
- Miąższ nieświeżych owoców jest suchy, a skórka pomarszczona. Świeże owoce poznamy po tym, że dają się łatwo obrać i są soczyste
- Mandarynka w języku angielskim to Mandarin lub Tangerin, w języku francuskim i niemieckim - Mandarine, w języku hiszpańskim - Mandarina
- W Chinach mandarynki są symbolem obfitości i szczęścia


Mandarynki nadają się także do wszelkiego rodzaju sałatek owocowych lub owocowo -warzywnych, do deserów, sosów, a także do dań głównych. Wzbogacają inne potrawy o ciekawe nuty smakowe. 

Uzupełniamy niedobory magnezu - dieta idealna

$
0
0

Kiedy zaczęło brakować mi magnezu, nie miałam pojęcia co się dzieje z moim ciałem. Na początku pojawił się zły nastrój, czułam przybita - jakby coś ciężkiego upadło na moje piersi. Bolały mnie mięśnie, byłam osłabiona i zmęczona . W tym okresie pracowałam ponad normę, mało spałam, dlatego te wszystkie objawy nie dziwiły mnie wcale.

Najbardziej dokuczliwe były problemy z oddychaniem. Wydawało mi się, że brakuje mi tlenu, jakbym nie mogła wziąć normalnego oddechu i zaspokoić zapotrzebowania na powietrze. Na początku tylko ziewałam i co jakiś czas brałam głębszy oddech, jednak z dnia na dzień było coraz gorzej. Nie mogłam normalnie funkcjonować... W pracy było mi wstyd, czułam że wszyscy mnie obserwują i zastanawiają się dlaczego tak ciężko oddycham.
Te problemy kłopotały mnie każdego dnia, przede wszystkim zaraz po zjedzeniu posiłku. Pojawiały się często, wystarczyło lekko podnieść ciśnienie. Zdenerwowanie, podbiegnięcie do autobusu, mała czarna... Już sama myśl o tym, że ciężko mi się oddycha potęgowała problem.
W nocy nie było lepiej, budziłam się z brakiem oddechu - dopiero później wyczytałam, że przy hiperwentylacji bezdechy nocne są "normalne". Organizm w ten sposób wyrównuje poziom tlenu.
Kiedy trudności z oddychaniem nasiliły się, postanowiłam iść do lekarza. Dowiedziałam się tam, że moje dolegliwości związane są z nerwicą i tak naprawdę nie duszę się - jest odwrotnie, mój organizm jest przetleniony. Organizm wysyła fałszywe sygnały - a większy pobór tlenu nasila nieprzyjemne objawy. To HIPERWENTYLACJA. Lekarka przypisała mi leki na obniżenie ciśnienia tętniczego, zasugerowała również silniejsze środki. Z tymi drugimi postanowiłam się jeszcze wstrzymać.
Lekarstwa nieco złagodziły problem, w tym samym czasie odstawiłam kawę i starałam się więcej wypoczywać. Nie widziałam jednak większej poprawy, co jeszcze bardziej mnie przygnębiało.
Zaczęłam więcej czytać o hiperwentylacji i doszłam do ciekawych wniosków... Powodem mojego złego stanu zdrowia jest najprawdopodobniej jest brak magnezu. To takie banalne, a jednak zauważyłam światełko w tunelu - konkretną przyczynę, którą mogę pokonać i pozbyć się udręczających hiperwentylacji. Postanowiłam zaczęć od zmiany diety...


Dzienna norma dla człowieka dorosłego wynosi 200 do 300 mg magnezu. Pierwiastek ten należy dostarczać każdego dnia, w odpowiedniej ilości. Im więcej dostarczymy go organizmowi naraz, tym mniej się przyswoi. Magnez należy bowiem do minerałów, który musi być dostarczany w małej ilości przez cały czas. Reszta, której organizm nie jest w stanie zagospodarować, jest wydalana wraz z moczem. Przyswajanie magnezu ułatwiają witamina D oraz hormon gruczołu przytarczycznego. Ten makroelement przyswaja się zdecydowanie gorzej gdy w organizmie brak witamin B1 i B6, jeśli spożywamy duże ilości alkoholu i potraw bogatych w białko, oraz jeśli w naszej diecie występuje zbyt dużo wapnia i fosforu.

Gdzie znajdziemy magnez?

Źródła magnezu to przede wszystkim woda mineralna. Powinna jednak zawierać przynajmniej 50 mg magnezu na litr. Polecam MUSZYNIANKĘ!

Zielone warzywa - szczególnie szpinak, sałata, warzywa kapuściane. Przy małej ilości kalorii, dostarczymy kluczowe dla zdrowia witaminy i minerały.

Orzechy i nasiona - 1/4 szklanki migdałówto około 105 miligramów magnezu. Łyżka stołowa nasion lnu zawiera około 40 miligramów magnezu. Przed zjedzeniem ważne jest zmielenie siemienia, ponieważ w postaci całego ziarenka nie jest przyswajalny i trawiony przez żołądek. 1/4 kubka nasion słonecznika to około 120 miligramów magnezu. 30 gramów ziarna sezamu to około 101 miligramów magnezu. Oprócz tego sezam zawiera witaminę B6 oraz żelazo. Polecam także pestki dyni - pół kubka to prawie 100% dziennego zapotrzebowania na magnez! Dobrym źródłem magnezu mogą się także okazać pistacje - znajdziemy w 100g aż 158mg magnezu. Najlepiej oczywiście wybierać te niesolone.

Płatki owsiane są dostępne w Polsce cały rok. 1 szklanka płatków owsianych zawiera około 50 miligramów magnezu.

Słodka kukurydza - jedna świeża kolba to około 33 miligramy magnezu. Zawiera także duże ilości witaminy C, witamin z grupy B, roślinnego białka oraz błonnika.

Banany - zawierają duże ilości potasu oraz około 33 miligramy magnezu. Dostarczają mózgowi energii i wspomagają pracę układu nerwowego. Idealny składnik koktajli :)

Czekolada - tylko i wyłącznie gorzka, o zawartości minimum 75% kakao. W tej formie magnez szczególnie polecam kobietom w ciąży, które w trzecim trymestrze często cierpią z powodu jego niedoborów.

Kasza gryczana - to potężna dawka magnezu i witamin z grupy B.



Niestety, dla osób z głębokim niedoborem magnezu odpowiednia dieta to nie wszystko. W pożywieniu nie zawsze znajdziemy odpowiednią ilość magnezu, ponieważ żywność często dociera do naszego układu praktycznie całkiem wyjałowiona. Dlaczego? Ma na to wpływ parę czynników:
  • Przetwarzanie żywności
  • Import owoców i warzyw z dalekich krajów.
  • Przyrządzanie potraw z półproduktów (produkty są paczkowane, rozdrobnione, w formie instant, uprzednio ugotowane).
  • Niewłaściwe przechowywanie w magazynach, w sklepach i w domu.
  • Niewłaściwa obróbka termiczna żywności, która powoduje znaczne obniżenie zawartości składników odżywczych w produktach, a nawet całkowite ich utracenie.
Świeże produkty także zawierają znacznie mniej witamin niż kiedyś. W rolnictwie coraz częściej stosuje się modyfikacje genetyczne, wykorzystuje się nawozy i pestycydy, które negatywnie wpływają na środowisko. Staje się ono coraz bardziej zanieczyszczone chemicznie, a gleba staje się bardziej wyjałowiona. Badania przeprowadzone przez WHO w latach 1985-1991 w różnych strefach świata wykazały, że nastąpił spadek zawartości witamin w owocach i warzywach, średnio aż o 40%. Problem ten niestety wciąż postępuje.

W kolejnych wpisach pojawią się porady, jak uzupełnić niedobór magnezu suplementacją i chlorkiem magnezu. Zapraszam serdecznie :)


Sałatka z tuńczyka

$
0
0

Wigilia to czas, kiedy na naszych stołach pojawiają się dania postne, głównie rybne. Postanowiłam podzielić się z Wami przepisem na sałatkę z tuńczyka, którą właśnie zajadam :) W mojej kuchni pojawia się nie tylko w okresie Bożego Narodzenia... również na imprezy, albo "bezokazyjnie", jako pasta na chleb. Przepis otrzymałam od siostry :)
Tanio, szybko i smacznie! Ale zanim zdradzę detale... kilka słów o tuńczyku ;)

Wokół tuńczyka urosło sporo mitów, przyjęło się że jest niezdrowy. Informacja o zawartości rtęci sprawia, że niektórzy całkowicie zrezygnowali z jedzenia tej ryby. Szkoda, ponieważ mięso tuńczyka dostarcza do organizmu człowieka kwasów tłuszczowych omega-3, które pomagają chronić przed miażdżycą, tworzeniem zakrzepów, obniżanie poziomu frakcji LDL cholesterolu.
Tuńczyk to także dobre źródło niacyny, która wspomaga zamianę pożywienia w energię. Jej niedobór może powodować bezsenność, osłabienie, problemy z koncentracją i pamięcią.
Spożywanie tej ryby dostarcza do organizmu człowieka, aminokwasów, które nie są w nim wytwarzane, a potrzebne do jego funkcjonowania. Ponadto białko to jest lekkostrawne i łatwo przyswajalne. Tuńczyk to także doskonałe źródło witaminy D3 i B12, zawiera on także wapń, żelazo potas i fosfor.
UWAGA!
Tuńczyk, jak i wszystkie ryby kumuluje w mięśniach rtęć jak również inne metale ciężkie. Tuńczyk jest dużym drapieżnikiem i znajduje się na szczycie łańcucha pokarmowego, przez to gromadzi rtęci najwięcej, ten puszce zawiera jej około 0,3 mg na kg. Dopuszczalna dawka rtęci NA TYDZIEŃ to 0,005 mg/kg masy ciała, co przeliczając na osobę ważącą 60 kg, daje nam ok. 0,3 mg rtęci. Puszka na tydzień jest to dawka w 100% bezpieczna!

Składniki:
✔1 puszka tuńczyka w sosie własnym
✔1 puszka słodkiej kukurydzy
✔1 łyżka majonezu
✔sól i pieprz do smaku

Sposób wykonania:
Do miski wrzucamy odcedzonego tuńczyka i kukurydzę, mieszamy z majonezem i doprawiamy ;) To juz wszystko - smacznego ;)


Wesołych Świąt, Kochani!

Herrbata

Pielęgnacja włosów po trzydziestce ;)

$
0
0

Kochane, wszystkiego najlepszego w te Święta :) Leżąc i odpoczywając, sklecam kolejny post. Tym razem kieruję go do kobiet dojrzałych, po trzydziestce. Na pewno są wśród Was starsze włosomaniaczki - albo po prostu ich mamy. To właśnie dla Was jest dziś ten wpis!

Przekroczyłam trzydziestkę, wydaje się że weszłam w najlepszy okres swojego życia :) Kobiety w moim wieku wiedzą czego oczekują od mężczyzny, mają sprawdzonych przyjaciół, dobrą pracę. Wreszcie panują nad swoim życiem!
Wszystko niby dobrze, gdyby nie parę detali! Buzia w okolicach oczu się marszczy, pojawiają się bruzdy na czole... Trzeba uważać na to co się je, bo waga wciąż rośnie... Pojawiają się przebarwienia od słońca...
I najgorsze - włosy niegdyś gęste i lśniące zaczynają się stawać coraz cieńsze i matowe!? Co jest?

To hormony. Większość zmian hormonalnych w organizmie kobiety rozpoczyna się właśnie w okolicach trzydziestki. Natura zaprogramowała kobietę tak, żeby najkorzystniej wyglądała w wieku 16-29, potem zaczyna spadać poziom hormonów odpowiedzialnych za reprodukcję.

Włosy najszybciej i najbujniej rosną w wieku 15-30 lat. Po tym okresie fizjologiczne procesy zasilające wzrost włosów tracą zwykle swe tempo i wydajność. Natura uznała, że nie musimy być już atrakcyjne, bo większość z nas zdobyła już partnerów i założyła rodziny ;) Powoli zauważamy oznaki starzenia się włosów. Mogą stać się suche, łamliwe, a końce zaczną się mocniej rozdwajać. Starość nie radość. Młodość nie wieczność.

Wypadanie i osłabienie włosów to głównie wina hormonów, ale może też być wywołane przez stres lub złą dietę. Kobiety, które urodziły dziecko, mogą zacząć tracić włosy 2 miesiące po porodzie.Jeśli uważasz, że włosów wypada zdecydowanie za dużo, sprawdź czy nie cierpisz na zespół policystycznych jajników lub niedoczynność tarczycy. Są to choroby, które objawiają się najczęściej właśnie między 30. a 40. rokiem życia.

ODPOWIEDNIE KOSMETYKI
Nie oszukujmy się, nie mamy już kilkunastu lat. Twoje włosy stały się bardziej wymagające i raczej szampon dla dzieci nie będzie dla Ciebie odpowiedni. Po trzydziestce warto sięgnąć po szampony i odżywki z kolagenem i nawilżające.
Zapraszam na wpis -> Czy szampon dla dzieci będzie odpowiedni dla dorosłego?

NAWILŻANIE

Po trzydziestce zmniejsza się znacznie ilość kolagenu wytwarzanego w naszym organizmie, w związku z tym spada tempo wzrostu włosa. Również podział komórek wewnątrz włosa jest wolniejszy, przez co nie rośnie on już taki zdrowy i lśniący jak wcześniej. Traci swą elastyczność, staje się sztywny, kruchy i suchy. Bardzo ważne w tym okresie jest nawilżanie włosów. Polecam także olejowanie włosów. Na kosmetycznym rynku dostępnych jest sporo gotowych mieszanek - ale wykorzystać można do tego zabiegu nawet oliwę z oliwek ;)
Nawilżaj także ciało od wewnątrz - pij dużo mineralki!

ODPOWIEDNIA DIETA

Kluczem do sukcesu będzie przede wszystkim zróżnicowana dieta, bogata głównie w witaminy z grupy B, białka i kwasy omega-3. Zadbaj aby ryby i warzywa częściej gościły w Twoim menu. Wolne rodniki to cząsteczki powstałe w wyniku stresu czy zaburzeń metabolizmu, które atakują białka. Ich nadmierna produkcja powoduje niszczenie zdrowych tkanek. Są odpowiedzialne za starzenie się włosów, przyczyniają się do ich matowienia oraz wypadania. Zadbaj o to, aby na talerzu nie zabrakło potraw bogatych w białka, aminokwasy, żelazo, miedź oraz cynk.

SUPLEMENTY
Czasami odpowiednia dieta to za mało i trzeba wspomóc organizm suplementacją. Dobre będą produkty bogate w biotynę i cynk. Ja aktualnie zażywam HAIRBURST,

Dużo kobiet po trzydziestce ścina włosy... Czy nie jesteśmy za stare na to, żeby mieć długie włosy? Na to pytanie świetnie odpowiedziała Marta z bloga MARTUSIOWYKUFEREK :) Zapraszam!


Viewing all 141 articles
Browse latest View live