Witajcie,
Niestety, wszystkie akcje (włosomaniacze i nie tylko), które próbuję przeprowadzić na blogu, kończą się fiaskiem. Albo mam tak wstydliwe czytelniczki (czy czytelników), albo akcje są słabe - albo już nie wiem sama o co chodzi :D
Mimo wszystko chciałam Wam zaproponować zabawę - może dacie się skusić.
Otóż, zapraszam wszystkich Włosomaniaków - w tym także blogerów - do wspólnej akcji "Włosowy Naked Challenge". Zasady są proste - oczyszczamy włosy (może być sam szampon z SLS), nie nakładamy żadnych wspomagaczy, cykamy fotkę i opisujemy sposób oczyszczenia i ich rzeczywisty stan :) Takie notki możecie umieścić na swoim blogu (pod postem jest możliwość dodawania linków), albo po prostu wysłać mi mailem (herrbata@tlen.pl) . Jest to zabawa dla odważnych, bo bardzo często może się okazać, że z pozoru piękne włosy tracą blask, bardziej się plączą... A możecie się również pozytywnie zaskoczyć! Jeśli się uda, za jakiś czas przygotuję notkę z Waszymi spostrzeżeniami.
Pozwólcie, że ja zacznę :)
Umyłam włosy fryzjerskim szamponem oczyszczającym Joanna. Bez silikonowego serum nie łatwo było je rozczesać - plątały się. Pierwsze co zauważyłam to przesuszone, miejscami połamane końce. Końcówki były w kiepskim stanie (jeszcze przed podcięciem) i dało się wyraźnie zauważyć, że potrzebują fryzjera. Mimo wszystko ogólnie miło się zaskoczyłam - włosy bardzo ładnie błyszczały, były lekkie i choć brakowało im dociążenia - prezentowały się przyzwoicie. Odkąd wzięłam się za nie, ich stan uległ znacznej poprawie.
Następnego dnia obcięłam kawał włosa, żeby pozbyć się suchych końców i postanowiłam dalej kontynuować akcję "nawilżanie".
Zapraszam Was jeszcze raz do zabawy :) I pozdrawiam ciepło :*
Herrbata
P.S. Zapraszam na włosową grupę fejsbukową Włosowe Bla Bla Bla :*